• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Haken w świecie kina, sportu, literatury i przyrody

Jeśli podoba Ci się moja twórczość, to pod tym linkiem możesz postawić mi przysłowiową kawę: https://buycoffee.to/haken10 Mój kanał na YouTube: https://www.youtube.com/@Haken90

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
30 01 02 03 04 05 06
07 08 09 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 31 01 02 03

Kategorie postów

  • bubu (14)
  • kinematografia (113)
  • literatura (14)
  • pozostałe (24)
  • sport (102)

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Linki

  • Jeśli podoba Ci się mój kontent
    • Możesz postawić mi kawę
  • Profile
    • Instagram
    • Kanał na YouTube

Archiwum

  • Październik 2025
  • Wrzesień 2025
  • Sierpień 2025
  • Lipiec 2025
  • Czerwiec 2025
  • Maj 2025
  • Kwiecień 2025
  • Marzec 2025
  • Luty 2025
  • Styczeń 2025
  • Grudzień 2024
  • Listopad 2024
  • Październik 2024
  • Wrzesień 2024
  • Sierpień 2024
  • Lipiec 2024
  • Czerwiec 2024
  • Maj 2024
  • Kwiecień 2024
  • Marzec 2024
  • Luty 2024
  • Styczeń 2024
  • Grudzień 2023
  • Listopad 2023
  • Październik 2023
  • Wrzesień 2023
  • Sierpień 2023
  • Lipiec 2023
  • Czerwiec 2023
  • Maj 2023
  • Kwiecień 2023
  • Marzec 2023
  • Luty 2023
  • Styczeń 2023
  • Grudzień 2022
  • Listopad 2022
  • Październik 2022
  • Wrzesień 2022
  • Sierpień 2022

Najnowsze wpisy, strona 10

< 1 2 ... 9 10 11 12 13 ... 71 72 >

Literatura

Głód - Martin Capparos

 

 

 

Książka autorstwa argentyńskiego dziennikarza i publicysty, który z wielkim zaangażowaniem i zdumieniem przygląda się krajom, w których ludzie umierają z powodu niedożywienia i chorób z nim związanych.

 

Każdego dnia z głodu umiera 25 000 osób. Dlaczego? To pytanie, na które Capparos szuka odpowiedzi. Podróżuje po świecie chcąc poznać przyczyny tej zatrważającej i niekończącej się epidemii głodu. Nam, ludziom Zachodu, ciężko może być sobie wyobrazić, z jakimi trudnościami muszą się mierzyć ludzie z Tamtego Innego Świata, jest to dla nas abstrakcją, czymś nie do końca rzeczywistym. Niger, Sudan Południowy, Somalia, Kongo, Demokratyczna Republika Konga, Etiopia, Uganda, Madagaskar, Indie, Bangladasz, Bhutan i na rodzimym kraju autora kończąc. Martin podróżuje po Afryce, Azji i Ameryce Południowej w poszukiwaniu zrozumienia tego złożonego problemu. Kraje cywilizowane marnują żywność. Rocznie jest to około 1,3 miliarda ton. Dziennie 3,5 mln. W Polsce rocznie jest to 4,8 miliona ton żywności. Na świecie jest tyle jedzenia, że spokojnie moglibyśmy wykarmić cały świat, a nawet kolejne miliardy ludzi. W czym jest rzecz? O co tutaj chodzi? Nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Miliard ludzi na świecie cierpi głód. Dzieci, o ile uda im się przeżyć, nie są prawidłowo rozwinięte. Przez chroniczny głód ich mózg i ciało nie rozwijają się tak jak u dzieci mających optymalną dietę. Stąd w dużej mierze niski średni iloraz inteligencji w tych krajach. Ich ciała z kolei są wątłe i anemiczne, a organizm podatny na choroby. Capparos pyta kobiety o marzenia. Pyta, czy jeśli mogłyby sobie coś wymarzyć, to co by to było? One zaś odpowiadają następująco: ryż, proso, maniok, krowa. Dopytuje dalej. Ale jakbyś mogła mieć co tylko zechcesz, co by to było? Zmieszane kobiety, mające zupełnie inną piramidę potrzeb i odmienną optykę na codzienność, odpowiadają, że dwie krowy.

 

Dzieci i dorośli w Bangladeszu pracują w pocie czoła, abyśmy my, Europejczycy, mogli się w coś ubrać. Pracują po kilkanaście godzin za dwa dolary dziennie, a niekiedy mniej. Garść ryżu - to codzienne zmartwienie tych ludzi, którzy w obozach pracy umierają wskutek wycieńczenia, niedożywienia czy braku jakichkolwiek procedur związanych z BHP. Do takiego Bangladeszu przyjeżdża europejski czy amerykański przedsiębiorca, który rozwija swój biznes i napycha sobie kieszenie niedolą drugiego człowieka. Skrajny wyzysk, który jest w pełni legalny. Wróćmy na Czarny Ląd, który owszem, otrzymuje od bogatych krajów pomoc finansową, jednak tamtejsze rządy niechętnie dzielą się z obywatelami tym, co dostali od krajów cywilizowanych. Niestety, znaczący procent populacji krajów rozwijających się nie potrafi czytać i pisać. Nie ma dostępu do edukacji. Służba zdrowia jest słabo rozwinięta. Myślę, że warto w tym miejscu wspomnieć o organizacji Lekarze Bez Granic, którzy swoje życie poświęcają na pomoc takim ludziom. Ich największym wynagrodzeniem za wykonywaną pracę często jest satysfakcja z pomagania innym. Mieszkańcy tych krajów to ludzie skrajnie biedni i niewykształceni. Łatwo ich wykorzystać - i niestety rządy oraz chciwi przedsiębiorcy obłupiają ich na każdej płaszczyźnie. Jeśli jakiemuś prominentnemu politykowi przypadnie do gustu kawałek czyjejś ziemi, to uzurpuje sobie do niej prawo, a ludzi tam mieszkających i żyjących dzięki żyznej glebie po prostu wysiedli. Oczywiście są miejsca, takie jak Niger, gdzie praktycznie cały rok jest wysoka temparatura i ponadto susza. Tam ciężko o płodną ziemię. Należy podkreślić, że rolnicy pracują tam siłą mięśni. Nie mają technologii. Nadal są w tym samym miejscu, w jakim najstarszy kontynent świata znajdował się kilkaset lat temu.

 

Książka smutna i ciężka do przebrnięcia, choć równie trudno jest pozostać na nią obojętnym i nie dać się wchłonąć w tę pasjonującą lekutrę. Martin jest erudytą, ale nie znajdziemy w jego pozycji odpowiedzi na pytanie "Dlaczego?". Na pewno dużo złego dostrzega w kapitalizmie, który żeruje na tych nieszczęśnikach. Chwilami nie mogłem w pełni pojąć tego, co autor książki chce przekazać, ale bez wątpienia jest to tytuł obowiązkowy, jeśli chcemy trochę bardziej poznać Tamten Inny Świat wraz z całą jego niesprawiedliwością i nierównością względem krajów cywilizowanych. Autor przygląda się również sytuacji w Stanach Zjednoczonych, gdzie 42 procent populacji USA cierpi na otyłość. W cywilizowanych krajach coraz częściej jest tak, że otyłość jest kojarzona z biedą. Kiedyś posiadanie nadmiaru tłuszczu było wręcz pożądane i kojarzone głównie z bogactwem. Teraz bogatszych stać na wysokiej jakości jedzenie, catering, profesjonalny trening, a biedniejsi jedzą tanio i dużo. Od skrajnego głodu do nadmiernej konsumpcji jedzenia. Jednak głównym tematem reportażu jest głód i jego różne oblicza. Przeciwległy biegun pełni rolę atrakcyjnego dodatku.

 

Bez wątpienia ropa jest brzydka, brudna, okropna, zatruwa Ziemię i wywołuje wojny. Ale fakt, że pochodząca od niej energia zastąpiła grzbiety wołów i mięśnie ludzi, stanowi wielkie osiągnięcie, jedną z największych zdobyczy świata. Znów sprzeczność, paradoksy. Martin Capparos.

 

Nie trzeba robić niczego złego, żeby czerpać zyski z cudzego nieszczęścia. Martin Capparos.

 

Walczymy o wolność, sprawiedliwość i równość. Wielu naszych przyjaciół oddało za te ideały życie. Kiedy jednak dochodzimy do władzy, zapominamy o tym, o co walczyliśmy, i próbujemy wzbogacić się kosztem naszego ludu. Salva Kiir Mayardit

 

Ocena: 8/10

 

Wiedźmy i Czarownice - Nigel Cawthorne

 

 

 

Czarownice z Salem, któż nie kojarzy tej historii? Cawthorne opowiada o Świętej Inkwizycji, instyucji śledczo-sądowniczej, powołanej przez Kościół Katolicki, mającej za zadanie tropić czarownice, czarowników oraz heretyków. Organizacja funkcjowała od XIII do XIX wieku. Dużo dowiemy się o samych procesach, stosowanych torturach w trakcie przesłuchań i ówczesnych wierzeniach. Piękne ryciny, które chciałoby się wyciąć i przykleić na ścianę. Rozpoczynamy od Salem, ale szybko migrujemy do Europy, gdzie inkwizytorzy nie próżnowali. Najwięcej "czarownic" poniosło śmierć (często płonąc na stosie) w Niemczech, Szkocji i Anglii. Zdecydowanie jest to ciemny i niewygodny rozdział historii dla Kościoła rzymskokatolickiego. Historia zna więcej despotycznych przykładów postępowania przez ten odłam chrześcijaństwa, ale i nie tylko, jednak ten tytuł traktuje wyłącznie o Świętej Inkwizycji. Szaleństwo ogarnęło praktycznie całą Europę. W niektórych regionach zdarzało się, że z trzech tysięcy mieszkańców miasteczka, aż 1/3 została oskarżona o czary i stanęła przed widmem barbarzyńskich tortur i śmierci. Często wśród nich byli ludzie bogaci. Było to bardzo na rękę osobom, które stały za inkwizycją, ponieważ cały majątek skazanego był konfiskowany. Niektórzy uczynili sobie z inkwizycji całkiem intratne zajęcie. Nawet w przypadku uniewinnienia, oskarżony musiał pokryć koszta tortur, którym był poddawany. Tortury były niekiedy tak brutalne i wycieńczające, że oskarżona o czary kobieta umierała jeszcze przed prawomocnym wyrokiem. Stosy płonęły też w Polsce, choć w tej książce akurat nie ma o tym wzmianki. Szaczuje się, że w Polsce spłonęło na stosie co najmniej 3000 czarownic. Z kolei u naszych niemieckojęzycznych sąsiadów - 100 000. Oczywiście większość oskarżonych kobiet czy mężczyzn szybko przyznawała się do obcowania płciowego z Lucyferem, całowania jego zadu, brania udziału w sabatach i używania czarów przeciwko innym. Oskarżone o czary kobiety przyznawały się do wielu nieprawdopodobnych rzeczy. Niekiedy wystarczyło zaprowadzenie oskarżonej do sali tortur, gdzie już sama prezentacja poszczególnych narzędzi potrafiła sprawić, że człowiek przyznawał się do wszystkiego. Jeśli to nie skutkowało wyczerpującymi zeznaniami, kat przechodził do coraz to brutalniejszych metod ich wydobywania.

 

 

 

Ważki temat podany w przystępny sposób. Pozycja chwilami brutalna, często dość szczegółowo opisująca okrucieństwo, jakiemu byli poddawani Bogu ducha winni ludzie. Dzięki niej dowiecie się jak funkcjonowała ta bezlitosna instytucja i jak przebiegały procecy o czary na różnych szerokościach geograficznych. Poznacie absurdalne z dzisiejszej perspektywy wierzenia, przenikniecie do świata wiedźm i zobaczycie jak wyglądał sabat, czyli zlot czarownic, w którym często uczestniczył sam Diabeł. Jak już wspomniałem, piękne ryciny, dzięki którym można jeszcze bardziej poczuć te czasy i zanurzyć się w lokalny folklor. Ogrom imion i nazwisk był dla mnie momentami nazbyt męczący. Pragnę posiąść jak najwięcej wiedzy z każdej stronicy, ale tutaj postaci często mi się rozmywały przez ich natłok. Finalnie rekomenduję tę pozycję dla wszystkich, których frapuje historia i chcą poznać strukturę oraz zasady funkcjonowania inkwizycji. Organizacji, która stała za bestialską śmiercią setek tysięcy "czarownic" i "czarowników". To grono uzupełniali również heretycy, którzy ośmielili się wierzyć w coś innego. Święta Inkwizycja była też świetnym narzędziem do tego, aby pozbyć się niewygodnych osób.

 

Ocena: 7/10 

 

Jak powstaje morderca. Zagadki psychopatycznych umysłów - John E. Douglas, Mark Olshaker

 

 

 

John Douglas zabiera nas w świat najbardziej brutalnych przestępców. Douglas przez ćwierć wieku pracował w FBI jako agent specjalny i profiler behawioralny. Co takiego się dzieje w umyśle człowieka, który na co dzień jest szanowanym nauczycielem chemii, a któregoś dnia decyduje się brutalnie zgwałcić i zamordować dziesięcioletnią dziewczynkę? Douglas szuka odpowiedzi. Jakie emocje i myśli towarzyszyły mu przed popełnieniem czynu, w trakcie i po. Powyższy przykład mimochodem nasuwa myśl, że mamy do czynienia z sadystą i pedofilem, ale tylko w połowie jest to prawda. Temu człowiekowi chodziło o władzę nad drugą istotą. Dziewczynka była dla niego obiektem, który nie miał większych szans na obronę, była dla niego "bezpieczną" ofiarą. Równie dobrze mogłaby to być dorosła kobieta lub mężczyzna, ale byłoby już ciężej - typując dziesięcioletnią skautkę miał niemalże pewność, że zwieńczy rozpoczęte dzieło. Powyższego mordercę podniecała władza, jaką mógł posiąść nad drugim człowiekiem. W książce dywagujemy także nad odwiecznym pytaniem stawianym przez kryminologów, psychologów, psychiatrów i rzeszę innych ludzi: "wychowanie czy natura?". Co spowodowało, że ktoś stał się mordercą? Może i jedno i drugie. Myślę, że ktoś może mieć w sobie predyspozycje do zostania seryjnym mordercą już w okresie prenatalnym, a pełne bólu dzieciństwo tylko uwydatnia w nim te cechy i doprowadza do realizacji niecnych fantazji. Często te osoby już jako dzieci fantazjują o gwałtach i mordestwach, które często są wyjątkowo sadystyczne, a następnie dochodzi do ich realizacji w realnym świecie. Oczywiście to nie jest tak, że każdy, kto fantazjuje o ostrym/brutalnym seksie zostanie mordercą (o cholera), bo byśmy mieli niemały procent przyszłych lub aktualnych morderców i morderczyń, a to przecież margines - i to w dużej mierze dotyczący mężczyzn. Trudne zagadnienia, na które nie ma oczywistych, jednoznacznych i prostych odpowiedzi. Douglas opisuje zjawisko kryjące się pod nazwą "Triada Macdonalda". Innymi słowy chodzi o trzy zachowania, które przejawia nasz przyszły potencjalny morderca w dzieciństwie. A są to:

1. Znęcanie się nad zwierzętami.

2. Enureza (mimowolne moczenie się).

3. Piromania.

 

Myślę, że i te kryterium nie daje żadnej gwarancji, że dana osoba zacznie mordować, ale z pewnością są to sygnały, które mogą, a wręcz powinny zaniepokoić najbliższe otoczenie. Mam refleksję, że jeśli osoba, która w wieku dojrzewania przejawia sadystyczne skłonności, zostałaby poddana odpowiedniej terapii, to może udałoby się na tyle zmienić kierunek kształtowania się jej osobowości, że nie byłaby poniekąd skazana na kryminalną przyszłość. Z większością tych przypadków, które omawia Douglas, nie można za bardzo nic zrobić. Ci ludzie nie są zdolni do współodczuwania, ich osobowość nie jest wyposażona w empatię czy współczucie. Ciężko o ich resocjalizację. Raczej nigdy nie będę optował za karą śmierci, ale rozum podpowiada mi, że te osoby powinny być dożywotnio odizolowane od społeczeństwa. Dobrze by było, gdyby w tej izolacji mogły w jakiś sposób przyłożyć się do rozwoju cywilizacji, choćby poprzez rozmowy z takimi osobistościami jak jeden z autorów. Jeśli dzięki temu uda się zapobiec choćby jednemu morderstwu, to będzie ogromny sukces. Jeśli mają jakieś zainteresowania czy umiejętności, to niech się w nich realizują, ale w odosobnieniu. Wielu krytykuje norweski system więziennictwa, że jest zbyt pobłażliwy i choćby taki Breivik powinien zostać wysłany na szafot, ale ja właśnie w tym kierunku bym podążął, znaczy się w stronę resocjalizacji rozumianej po norwesku, uwzględniając, że są jednostki, które należy dożywotnio odseparować. Niektórym marzą się samosądy, ale w taki sposób funkcjonują republiki bananowe. Jeśli ktoś mentalnie się z nimi utożsamia, to kraje "rozwijające się" czekają.

 

Wracając do książki, to z pewnością warto poznać punkt widzenia człowieka, który setki godzin spędził w niewielkich pomieszczaniach rozmawiając z najgroźniejszymi przestępcami pod słońcem. Autor ze szczegółami analizuje cztery przypadki morderców, choć w trakcie ich omawiania wplata sylwetki innych złoczyńców. Dla niektórych czytelników i czytelniczek może to prowadzić do poczucia chaosu i zagubienia. Ja jednak tego nie doświadczyłem , a liczne dygresje zaostrzały tylko apetyt na kolejny rozdział. Czułem, że cały czas posuwam się z historią do przodu, a dodatkowe wzmianki i refleksje autora są wartością dodaną.

 

Dzięki tej pozycji poznacie najczęstsze motywacje morderców, ich myśli przed, w trakcie i po dokonaniu zbrodni. Jak wyglądało ich dzieciństwo? Co takiego doprowadziło ich do pierwszego morderstwa? Nie otrzymamy co prawda odpowiedzi na pytanie "jak powstaje morderca?", ale sporo możemy się dowiedzieć o ich wspólnych cechach, które są charakteryczne dla skrajnie zaburzonych jednostek. Zdarzają się wyjątki od reguły, ale w dużej mierze te osoby mają ze sobą dużo wspólnego i kierują nimi podobne determinanty.

 

Ocena: 8/10

 

Haken

14 października 2024   Dodaj komentarz
literatura   literatura popularnonaukowa   Martin Capparos   inkwizycja   seryjni mordercy   kryminolog   literatura   reportaż   głód   kościół rzymskokatolicki   opinie   refleksje   felieton   true crime  

Nadzy / Naked (1993)

Nadzy / Naked (1993)

 

Johnny dopuszcza się gwałtu na kobiecie w ciemnym zaułku Manchesteru. Po dokonaniu haniebnego czynu grozi mu niebezpieczeństwo ze strony partnera kobiety, toteż kradnie samochód i ucieka do Londynu, gdzie zatrzymuje się u swojej byłej dziewczyny i jej współlokatorki, która szybko ulega urokowi Johnna i zakochuje się w nim. Główny bohater pomiata obiema kobietami i w końcu opuszcza ich dom, aby udać się na filozoficzno-poetycką tułaczkę po obskurnych ulicach Londynu.

 

Kadr z filmu Nadzy (1993)

 

Johnny to trudny człowiek. Jego niekończący cynizm, który zdaje się być swoistą ochroną przed rzeczywistością staje się w pewnym momencie niezwykle ciężki w odbiorze. Osobiście bardzo nie chciałbym zostać jednym z rozmówców Johnna i debatować z nim o problemach egzystencjalnych. Abstrachując od jego osmolonej duszy i niecnych postępków, to właśnie wszechobecny sarkazm, protekcjonalność i arogancja wykluczają go jako kompana do... czegokolwiek. Główny bohater zdaje się być oczytanym intelektualistą, którego nikt nie jest w stanie zrozumieć. Czy Johnny jest ofiarą nadwyraz wysokiej inteligencji, która jednocześnie sprawia, że jest kaleką? Być może, choć mam wątpliwości, czy aby na pewno wszystkie jego sentencje miały sens i czy przypadkiem Johnny nie kreuje się na ponadprzeciętnie bystrego niż jest w rzeczywistości. Za to na pewno jest włóczęgą i outsaiderem, który nie potrafi znaleźć dla siebie miejsca. Nie wiemy, jak wyglądało jego życie przedtem. Czy Johnny był taki od początku swojego istnienia? Zawsze był brutalny, dopuszczał się przemocy seksualnej, fizycznej i psychicznej? Spotkałem się z opiniami, że portret kobiet w tym filmie jest karkołomny, ale ja mam zgoła inne zdanie. Kobiety często wchodzą w role empatycznych ratowniczek, opiekunek, pielęgniarek, matek. Chcą po prostu pomóc.  Stąd takie sytuacje, jak ta, że dziewczyna zabiera brudnego i obcego mężczyznę z ulicy do siebie, nie są dla mnie zaskoczeniem, bo sam tego nieraz doświadczyłem. Takie postępowanie może wydawać się lekkomyślne i naiwne do bólu, ale świadczy o wysokim poziomie uczuciowości i ogromnej trosce o drugiego człowieka. Poznajemy też Archiego, który przypuszczalnie jest jeszcze bardziej sadystyczny i wyrafinowany niż Johnny. W pewnym momencie przyjeżdża do Sophie i Louise, (współokatorka i była sympatia Johnnego) mówiąc, że jest właścicielem domu. Brutalnie gwałci Sophie i jak gdyby nigdy nic idzie się położyć na kanapie, a następnie kładzie się spać do łóżka. Jego postać też jest bardzo nietypowa i stanowi kolejny posępny element tego brutalnego i odartego z nadziei świata.

 


Pierwszym co rzuca się w oczy w filmie Mikea Leigh jest przeszywający smutek i ból. Absolutnie nie ma tutaj przestrzeni na oddech czy radość. Ulice Londynu są brudne, pełne zdemoralizowanych, uzależnionych ludzi. Infrastruktura jest obdrapana i zniszczona, cały anturaż jest w symbiozie z ludzką beznadzieją, która nawiedziła bohaterów filmu. Sekwencja, w której widzimy kłócącą się parę, czemu przygląda się Johnny i na drugim planie widzimy siedzącego, zmęczonego życiem człowieka, który opiera się o zapuszczony, ceglany budynek, jest w pewnym sensie esencją tej produkcji. Chciałoby się wyjść, uciec z tego świata i już nigdy do niego wracać. Seks w tym filmie, nawet za obopólną zgodą, jest przedstawiony jako akt przemocy. Cała projekcja to bolesny cios, choć nie dostrzegłem u twórców zabiegu, kiedy to silą się na wywołanie jak największego szoku u odbiorców. To przykra historia, ale mimo wszystko zachowująca umiar - nie epatuje przemocą tak, jak można by się tego spodziewać po wcześniejszym zapoznaniu z osią fabularną.

 

Kadr z filmu Nadzy (1993)

 

Mimo że Johnnemu z łatwością przychodzi nawiązywanie kontaktów, to trudno nie zaobserwować u niego samotności. Nie dowiadujemy się o co tak naprawdę chodzi naszemu głównemu bohaterowi, możemy jedynie sami spróbować stworzyć jego profil psychologiczny i domniemywać dlaczego postępuje tak, a nie inaczej. Pojawiają się tezy, że Johnny jest bardzo wrażliwą osobą i jego wysoka wrażliwość skazała go poniekąd na nieszczęście. Może i tak, choć intuicja podpowiada, że naszemu (anty)bohaterowi bliżej do zimnego psychopaty aniżeli wrażliwca tulącego misia przed snem, ale nie wykluczam, że pod tym płaszczem brutalności i arogancji kryje się uczuciowy gość. Ciekawe jest natomiast to, że Johnny tak bardzo gardzi kobietami i wyżywa się na nich w okrutny sposób, a bez nich nie miałby nawet kubka gorącej herbaty. Bez kobiet nie istnieje, to one się o niego troszczą, dają mu dach nad głową, gorącą kąpiel, jedzenie czy zapewniają opiekę medyczną. Bez nich nie ma  gdzie się podziać, a mimo to tak bardzo ich nienawidzi, co dosadnie udowadnia swoimi czynami i słowami. Ironią losu jest też to, że Johnny ucieka przed mantem, a spotyka go... no właśnie, sami zobaczcie. Postać irytująca, ale i pociągająca w swojej unikatowości. Johnny zaskarbił sobie moje współczucie, ale przyszło ono do mnie dopiero nazajutrz. Było mi niezmiernie szkoda, że nie spotkał na swojej drodze bratniej duszy, która okazałaby mu zrozumienie. Myślę, że za tym sardonicznym uśmieszkiem kryje się ogromny żal, przykrość i wściekłość na wszystko, co go spotkało. Ten tygiel emocjonalny przekuwa się w agresję wymierzoną w płeć piękną. Genialna muzyka, która tylko podkreśla tragizm postaci i położenia, w jakim się znaleźli. David Thewlis wcielił się w swoją rolę znakomicie, i nie tylko on, ponieważ cały drugi plan jest wiarygodny i naturalny. Cała obsada pokazała, że potrafią zagrać wyśmienicie i wznieść opowieść Mikea na wyżyny filmowej sztuki. To w dużej mierze dzięki nim ta historia jest tak wiarygodna i dobitna w swojej wymowie. Stolica Anglii jako wielka stajnia Augiasza.

 

Kadr z filmu Nadzy (1993)

 

Koniec końców nasz protagonista akcentuje swoją osobowość i zamiary względem innych, co wyraźnie demonstruje ostatnia z sekwencji. Film wielki, taki, który rezonuje w umyśle jeszcze długo po napisach końcowych. Nieprzyjemny w odbiorze, uwydatniający jedne z najgorszych ludzkich cech. Bolesna konfrontacja z obrazem Mikea z pewnością nie była wyłącznie masochistyczną sesją, ale i istotnym wykładem o meandrach ludzkiej psychiki.

 

Plakat filmu Nadzy (1993)

 

Gatunek: Dramat

 

Produkcja: Wielka Brytania

 

Reżyseria: Mike Leigh

 

Scenariusz: Mike Leigh

 

Obsada: David Thewlis, Ewen Bremner, Katrin Cartlidge, Lesley Sharp, Clair Skinner

 

Ocena: 8/10

 

Haken

07 października 2024   Dodaj komentarz
kinematografia   Nadzy 1993   Naked   film   kinematografia   kino   dramat   wielka brytania   anglia   londyn   z miłości do kina   recenzja   refleksje   opinia   felieton   analiza  

Dwa światy / To verdener (2008)

Dwa światy / To verdener (2008)

 

Siedemnastoletnia Sara jest głęboko wierzącą Świadkinią Jehowy. Któregoś popołudnia wychodzi z przyjaciółką na imprezę do klubu i poznaje w nim 23-letniego Teisa. Od pierwszych chwil między dwojgiem młodych ludzi narasta uczucie. Zasadniczymi przeszkodami na drodze do ich miłości i szczęścia są rodzina dziewczyny oraz społeczność Zboru.

 

Kadr z filmu Dwa światy (2008)

 

Produkcja Nielsa obrazuje brutalne oblicze religii Świadków Jehowy z całym bagażem ich surowych imperatywów i zakazów. Brat Sary, Jonas, został wykluczony ze społeczności za sięgniecie po jedną z zakazanych książek. Wykluczenie oznacza całkowite odrzucenie danej osoby z organizacji. Najbliższa rodzina i przyjaciele również poddają tę osobę stygmatyzacji i całkowicie się od niej odwracają. Jonas nie może już liczyć na wsparcie rodziny i musiał pogodzić się ze swoją przykrą sytuacją - bycia wygnanym i porzuconym przez najbliższych. Sara pod wpływem silnego uczucia staje przed procesem deliberacji i zaczyna konfrontować się ze swoim dotychczasowym światopoglądem. Teis wspiera swoją sympatię jak potrafi, a w pewnym momencie nawet zaczyna przychodzić na spotkania do Sali Królestwa, ale z czasem oświadcza, że nie jest i nie będzie w stanie przyjąć tej wiary wraz z jej ortodoksyjnymi dogmatami. Sara, niegdyś mająca perspektywę zostania pionierką głoszącą jedyną słuszną życiową drogę, porzuca ten koncept i wprowadza się do Teisa. Niedługo później prawda wychodzi na jaw i starsi zboru podejmują decyzję o wykluczeniu dziewczyny. 

 

Kadr z filmu Dwa światy (2008)

 

Narracja powolna, drobiazgowo i etapowo odsłaniająca przed widzami trudności, z jakimi muszą mierzyć się członkowie i członkinie Świadków Jehowy. Jest to też opowieść coming-of-age, o dorastaniu nastoletniej dziewczyny, która potrzebuje wyjść ze znajomymi, zakochać się i dać ponieść burzy hormonalnej. Nie chce funkcjonować pod dyktando ojca, który w swej gorliwości na tle wiary staje się apodyktyczny, choć pozornie emanuje subtelnością i zrozumieniem. Dla Andreasa najwygodniej by było, gdyby córka chodziła po domach głosząc dobrą nowinę, uczestniczyła w spotkaniach, studiowała Strażnicę oraz Biblię i wyrzekała się tego, co ludzkie. Sara cierpi na ustawiczny deficyt swobody. Nie może obchodzić urodzin, czytać książek na które ma ochotę, oglądać preferowanych filmów, zagrać w ulubioną grę komputerową, spotykać się z chłopakiem spoza wspólnoty czy przystać na transfuzję krwi w razie zagrożenia życia. Starsi Zboru są nieomylni i bezwzględnie należy okazywać im poszłuszeństwo i z każdym problemem przychodzić przed ich oblicza - a wrazie popełnienia grzechu, niezwłocznie powinno się stanąć przed tzw. komitetem sądowniczym. Scena, w której Sara pod presją jest zmuszona opisać swoje intymne relacje z Teisem przed Starszymi Zboru, pokazuje ich ugruntowaną pozycję i ogromny autorytet wśród społeczeności - te opisy w teorii miały służyć właściwemu osądowi, ale w praktyce mogły co najwyżej pełnić rolę uwypuklenia dolnej części garderoby i rozpaleniu ognia w lędźwiach szacownych starszych. Powyższe wyznania przed trzema dużo starszymi panami były też zwyczajnie upokarzające.

 

Presja i szantaż emocjonalny skutecznie utrudniają zrzucenie jarzma nałożonego przez wspólnotę i odcięcie się od niej. Do odejścia z takiej organizacji w momencie, kiedy cała rodzina funkcjonuje wedle jej twardych reguł, trzeba znaleźć w sobie mnóstwo siły i odwagi. Ileż w tym filmie jest wpędzania w poczucie winy z karkołomnych powodów... Straszna rzecz, choć jednocześnie utrzymana w letnim tonie, bez nadmiernej dramaturgii. Wiarygodna projekcja, w której podobały mi się casting i względnie szczegółowe ukazanie funkcjonowania społeczności Świadków Jehowy.

 

 

 Kadr z filmu Dwa światy (2008)

 

Postanowiłem wziąć ten temat na tapetę z prostego powodu, otóż wielokrotnie debatowałem ze Świadkami Jehowy, jednak poniekąd ubolewam, że za każdym razem miało to miejsce podczas ciągów alkoholowych i daleki byłem od bycia racjonalnym w trakcie tych dysput. Z drugiej strony będąc trzeźwo myślącym człowiekiem nie mam ochoty na rozmowę. Ileż to zakłamania i hipokryzji musi być w takiej wspólnocie. Pedantyczne ukrywanie swoich "grzechów" takich jak obejrzenie niewłaściwego filmu czy romans z człowiekiem spoza wspólnoty. Zastanawia mnie, czy gdybym dołączył do tej organizacji, to za zbyt długi kontakt wzrokowy z obwolutą czołowej powieści Rowling zostałbym wykluczony i skazany na wieczne potępienie. Ta hipokryzja jest też oczywiście obecna w innych religiach. Zinstytucjonalizowanie idei Boga i wiary zaprowadziło ludzkość w miejsce, gdzie gro ludzi z kompleksem niższości kompensuje swoje emocjonalne ubytki poprzez aspirowanie do roli kogoś istotnego w hierarchii wybranej przez siebie wspólnoty religijnej. Efektem są masowe wykorzystania seksualne, gwałty, szeroko rozumiana przemoc, manipulacje i oszustwa finansowe. O niedorzecznych dogmatach, które wpędzają ludzi w zupełnie niepotrzebne poczucie winy, depresje i inne zaburzenia nie wspomnę. Charyzmatyczni przywódcy z ambony gorliwie głoszą o artykułach wiary, których trzeba przestrzegać, sami często żyjąc w kompletnej niezgodzie z własnymi naukami.

 

Myślę, że Jehowi mogliby zarzucić produkcji jednostronność, ale osobiście uważam, że dużo tutaj obiektywizmu i pobieżnego zobrazowania struktur oraz zasad tej religii. Być może aktualnie jest tak, że wytyczne z samej góry są następujące: należałoby trochę poluzować zasady z uwagi na ryzyko masowych odejść ze społeczeności, ale to nadal szkodliwa formacja kryjąca się za fasadą miłych słówek i nie do końca szczerego uśmiechu. Podoba mi się natomiast idea pacyfizmu i kategoryczny sprzeciw konfliktom zbrojnym oraz odrzucanie służby wojskowej w jakiejkolwiek postaci. W każdej religii mógłbym podchwycić coś, co mi odpowiada, ale w ogólnym rozrachunku są to toksyczne organizacje. Skromna scenografia, bardzo naturalni aktorzy, ciekawie poprowadzona narracja i zachowanie umiarkowanego tonu, gdzie jest trochę przestrzeni na odetchnięcie i luz. Znakomity dramat obyczajowy, pokazujący, jak wielkim wyzwaniem może się okazać wyswobodzenie ze społeczności, w której zapuściło się korzenie.

 

Plakat filmu Dwa światy (2008)

 

Gatunek: Dramat obyczajowy

 

Produkcja: Dania

 

Reżyseria: Niels Arden Oplev

 

Scenariusz: Niels Arden Oplev, Steen Bille

 

Obsada: Pilou Asbæk, Rosalinde Mynster, Anders W. Berthelsen, Sarah Juel Werner, Sarah Boberg, Jens Jørn Spottag, Thomas Knuth-Winterfeldt, Catrine Beck, Jacob Ottensten

 

Ocena: 8+/10

 

Haken

 

06 października 2024   Dodaj komentarz
kinematografia   Świadkowie Jehowy   religia   instytucja   kino   film   kinematografia   z miłości do kina   dramat obyczajowy   recenzja   refleksja   opinia   felieton  

W głowie się nie mieści (2015)

W głowie się nie mieści / Inside Out (2015)

 

Riley jest dziewczynką, której życiem kierują różne uczucia: Radość, Gniew, Odraza, Smutek i Strach. Radość robi wszystko, aby nie dopuścić pozostałych emocji do głosu.

 

Kadr z filmu W głowie się nie mieści (2015)

 

Zachwyt. Takie słowo przychodzi mi do głowy po zapoznaniu się z tą animacją. Pixar od zawsze słynął ze znakomitych filmów animowanych, które są wypełnione po brzegi życiowymi mądrościami i wartościami. W tej produkcji dostajemy arcyważną lekcję o emocjach, które towarzyszą każdemu z nas, ale nie zawsze potrafimy je rozróżnić czy nazwać, i brakuje nam wiedzy o tym, jak istotną rolę pełnią w naszym życiu. I to, że czynią nas ludźmi. Ludzie często uczucia takie jak smutek czy gniew określają mianem "negatywnych", ewentualnie "złych". Uczucia nie są złe, mogą być bolesne, trudne, ale nie negatywne.

 

Bardzo dojrzała animacja, która może służyć ośrodkom terapeutycznym jako narzędzie, dzięki któremu można w przystępny i oryginalny sposób zobrazować uczucia i mechanizmy, jakich doświadcza każdy z nas. Ta produkcja niezwłocznie powinna zostać dodana do szkolnego programu edukacji. Tak bardzo mogłaby ułatwić życie milionom dzieci i nastolatków. W swojej karierze kuracjusza różnych ośrodków nie spotkałem się z tą animacją. Co więcej, spotkałem się wyłącznie z projekcjami traktującymi o uzależnieniach. Program zakładał wyłącznie taką tematykę filmów czy wywiadów. Mierzi mnie na samą myśl, że ponownie miałbym zasiąść na sali terapeutycznej i męczyć głowę tymi samymi tytułami, które osobiście znałem już wcześniej. Rozumiem, że takie filmy mogą być potrzebne, ale opierać cały (w kontekście filmów) program wyłącznie na nich? Potrzeba innowacji, żeby zoptymalizować leczenie pacjentów oraz pacjentek, a nie karmić ich wyłącznie projekcjami o uzależnieniach i podsycać głód alkoholowy. Ten film idealnie wpasowuje się w ramy terapii, ponieważ terapia jest w ogromnej mierze pracą nad emocjami.

 

Kadr z filmu W głowie się nie mieści (2015)

 

Animacja dopieszczona wizualnie, trzymająca żwawe tempo, intrygująca konceptem spersonifikowania emocji. W głowie się nie mieści wzrusza, bawi i uczy. Polski dubbing wyśmienity. Bez wątpienia jedna z najmądrzejszych animacji w dziejach kina. Dodam jeszcze tylko, że w tym roku miała miejsce premiera drugiej części, której z pewnością nie omieszkam obejrzeć. Fantastyczny film - magia kina w najpiękniejszej postaci. Tę produkcję musiał olśnić blask statuetki oraz kaskady innych nagród.

 

 Plakat z filmu W głowie się nie mieści (2015) 

 

Gatunek: Animacja, Komedia

 

Produkcja: USA

 

Reżyseria: Peter Docter

 

Scenariusz: Peter Docter, Meg LeFauve

 

Obsada (Polski dubbing): Małgorzata Socha, Kinga Preis, Maja Ostaszewska, Cezary Pazura, Szymon Kuśmider, Michał Piela, Alicja Kozieja, Dorota Landowska, Sławomir Grzymkowski

 

Obsada: Amy Poehler, Phyllis Smith, Richard Kind, Bill Hader, Lewis Black, Mindy Kalling, Kaitlyn Dias, Diane Lane, Kyle MacLachlan

 

Ocena: 9+/10

 

Haken

02 października 2024   Dodaj komentarz
kinematografia   W głowie się nie mieści   inside out   2015   film   animacja   pixar   disney   film animowany   refleksja   opinia   recenzja   felieton   kino   kinematografia   z miłości do kina   emocje   terapia   uczucia  

Zawody w Tczewie i Lisia Dycha

Zawody w Tczewie

 

W sobotę wystartowałem w zawodach na 10 km i zrealizowałem postawiony przez siebie cel. Moim założeniem było poprawić swój zeszłoroczny wynik. Trasa tak samo wymagająca jak ostatnio, ale za to temperatura była bardziej sprzyjająca.

 

Czas: 00:47:40.76

Pozycja: 60/176

Tabela wyników: https://elektronicznezapisy.pl/event/9942/results.html

 

Po dobiegnięciu na metę czułem, że mam zapas w nogach. Nie wykorzystałem całej energii, co w dużej mierze wynikało z założeń pod konkretny wynik, ale i ze strachu. Strachu przed wyczerpaniem, które mogłoby poskutkować gorszym wynikiem od przewidywanego. Zawsze na trasie mijam zawodników, którzy musieli przejść do marszu, bo zaryzykowali i nie wyszło. Tym razem pobiegłem zachowawczo, żeby odhaczyć cel, ale myślę, że fajnie jest czasem zaryzykować i podkręcić obroty, choćby kosztem wcześniejszego zakończenia biegu. Zeszłoroczny wynik poprawiłem o 42 sekundy (00:48:22.16).

 

 

 

Przede mną znacznie trudniejsze wyzwanie. 15 września chcę wziąć udział w Biegu Westerplatte. W 62 edycji osiągnąłem wynik 45:12, a to oznacza, że będę potrzebował średniego tempa 04'30, żeby poprawić swój czas. Planuję start u boku pacemakera na złamanie 45 minut, ale wiem, że to nie będzie spacerek i mogę mieć kłopot z dotrzymaniem mu kroku.

 

 

 

Poznajcie Dąb Szypułkowy o nazwie "Ryszard". Zakładam, że niewielu przyjezdnych okazuje mu podobne zainteresowanie. Dla mnie Ryszard jest pełen dostojeństwa i wdzięku, choć przyszło mu bytować w dość posępnej okolicy. Można go spotkać wychodząc z dworca kolejowego. Jest swoistym strażnikiem Tczewa, który może pamiętać epokę średniowiecza. To drzewo mogło rosnąć na tej ziemi jeszcze przed uzyskaniem praw miejskich przez Tczew w 1260 r. Żywe świadectwo historii. Niemy świadek niezliczonej ilości wydarzeń.

 

W niedzielę oglądałem bieg na 1500 m kobiet z kategorią niepełnosprawności T11 (defekt wzroku). Startująca w nim Joanna Mazur straciła wzrok w wieku 13 lat. Zawodniczki biegają z asystentami. Konkurencja nosi znamiona sportu drużynowego, bowiem dużo tutaj zależy od komunikacji i zaufania. Polka przebiegła ten dystans w 04:56.30, co dało jej drugie miejsce. Ostatecznie dostała się do finału, ale tutaj wypadła już słabiej i uplasowała się poza podium (6 miejsce). Etiopka Yayesh Gate Tesfaw ustanowiła nowy rekord świata w tej konkurencji pokonując "półtoraka" w 04:27:68. Panowie z kolei łamią 04:00, a nawet i 03:50. To są naprawdę poważne prędkości, którymi wielu biegaczy, w tym i ja, chciałoby operować.

 

Lisia Dycha

 

Dzisiaj wystartowałem w 40. edycji Lisiej Dychy. Są to biegi formą zbliżone do sobotnich parkrunów. Ich zasadniczą różnicą jest dystans, bo tutaj dystansem głównym jest 10 km, ale zawodnicy mają również możliwość biegu na "piątkę". Trasa przyjemna, tereny dobrze mi znane, dwie pętle po 5 km, precyjnie odmierzone, choć wyszła mi delikatna nadwyżka na drugim okrążeniu. Dużym utrudnieniem był tłok w niektórych miejscach. Bieg rozpoczyna się o 18:30 i trasa prowadzi m.in. deptakiem nadmorskim w kierunku Sopotu. Przy takiej pogodzie można się tam spodziewać naprawdę trudnych warunków do treningu, już nie mówiąc o ściganiu i bieganiu pod wynik. Sam miałem niebezpieczną sytuację, że na nawrotce nieumyślnie wbiegłem na drogę rowerową i byłem bliski czołówki i - być może - karambolu. Trzeba być skoncentrowanym, ale przy rywalizacji na granicy swoich możliwości są to jedynie czcze słowa.

 

Jak mi poszło? Zadowalająco, nawet bardzo. Odważyłem się "puścić nogę" wcześniej i pobiegłem sporo poniżej 47 minut mając jeszcze siły. Był też incydent z muszkami, które poprzyklejały się do spoconego ciała i przepoconych ciuchów. Twarz, szyja kark, włosy, ręce, nogi, ubrania - wszystko zostało skolonizowane przez muchy. Jedynie prysznic mógł mnie od nich wyzwolić.

 

Na tę chwilę nie ma oficjalnych wyników, ale z zegarka wyszło mi 46:20.

 

 

Dobry występ. Po złapaniu oddechu zrobiłem jeszcze kilka km. Jak już będą wyniki, to edytuję wpis i dodam oficjalny czas oraz link. Uczestnikami i uczestniczkami tego biegu byli w większości członkowie i członkinie Fighting Runners. Ja, jako ktoś z zewnątrz, zostałem bardzo ciepło przyjęty i otrzymałem zaproszenie do klubu. Nie chciałem podejmować decyzji w, hehe, biegu, dlatego powiedziałem, że się zastanowię.

 

Wyniki oficjalne

 

Czas: 00:46:16.92

Pozycja: 4/14

Tabela wyników: https://dostartu.pl/lisia-dycha-40-cc12736-ccx37388

 

W szczycie formy miałbym dużą szansę na pierwsze miejsce. Może i w open jestem czwarty, ale za to w kategorii wagowej wygrywam bezapelacyjnie. W Pruszczu Gdańskim również doświadczyłem czwartego miejsca. Ponownie o krok od swojego pierwszego podium. Muszę uzbroić się w cierpliwość. Szczyt formy przyjdzie wraz ze spadkiem wagi.

Haken

 

04 września 2024   Komentarze (1)
sport   Lisia Dycha   Kazimierz Piechowski   biegacze   paraolimpiada   Dąb Szypułkowy   pomnik przyrody   zawody   Tczew   bieg   sport   sportowiec   westerplatte   jogging  
< 1 2 ... 9 10 11 12 13 ... 71 72 >
Haken901 | Blogi