Podsumowanie miesiąca
Podsumowanie miesiąca
Po burzliwym wrześniu nadszedł październik i przegonił ciemne chmury. W tym miesiącu wystartowałem w dwóch biegach. Dwukrotnie mierzyłem się z trudnymi trasami typu górskiego. Pierwszy start odbył się na terenie dzielnicy Dąbrowa w Gdyni. Był to tzw. bieg "Na Donas", czyli lokalne wzgórze. Jest to najwyżej położony punkt w trójmieście, którego wysokość wynosi 206,5 m n.p.m. Trasa wymagająca, błotnista i wąska, w dużej mierze jednotorowa. Do bólu niewygodna, ale i na swój sposób interesująca. Nie celowałem w żaden czas ani miejsce. Drugim biegiem był bieg na Górze Gradowej w Gdańsku. Również bardzo wymagający technicznie. Bieg treningowy, bez presji na wynik. Za docelowy start obrałem Bieg Niepodległości w Gdyni. W miarę trafnie będę chciał oszacować swoje możliwości na krótko przed startem, ale jeszcze wstrzymam się te kilka dni przed ostateczną prognozą. Ne miałem jeszcze styczności z tą trasą, ale już nieraz było mi dane biegać po gdyńskich ulicach, więc mniej więcej wiem, czego mogę się spodziewać.
II Bieg na Donas
12.10.2024
RUNGDN #4 Hevelianum
26.10.2024
II Bieg na Donas: https://elektronicznezapisy.pl/event/11885/results.html
RUNGDN #4 Hevelianum: https://elektronicznezapisy.pl/event/10009/results.html
W tym miesiącu wyszło mi 26 biegowych treningów. Dużo. Całkowity kilometraż za październik wyniósł 278. Średnia dobowa ze spontanicznymi aktywnościami wyniosła kilkanaście km. Listopad może wyjść podobnie, a nawet więcej, bo w tym miesiącu mam w planach wykonać trzy długie biegi. Październik był miesiącem wolnym od "longów", ale bogatym w krótkie i szybkie odcinki.
Dlaczego wrzesień określiłem miesiącem burzliwym? Bo zapiłem. Byłem w ciągu alkoholowym przez blisko trzy tygodnie, a potem potrzebowałem kilku dni na osiągnięcie względnej równowagi. Gdyby nie sprzyjające okoliczności, to z dużym prawdopodobieństwem ten stan utrzymywałby się jeszcze dłużej. Z tak długich okresów nieustannego opilstwa niełatwo się wygrzebać. Zespół abstynencyjny na tym etapie jest już wysoce uciążliwy. Ale wyszedłem z tego paskudztwa po raz kolejny. Zaprzepaściłem start w Biegu Westerplatte, ale nie to jest dla mnie najboleśniejsze. Najbardziej dotyka mnie to, że na ten czas kompletnie wyzbywam się swoich zainteresowań. Nie piszę, nie czytam, nie oglądam, nie biegam. Celem nadrzędnym wtedy jest picie - wszystko inne przestaje mieć znaczenie. To stanowi dla mnie najczulszy cios. Ponad trzy tygodnie stagnacji. Tyle. To już było, ale staram się pamiętać, co zabiera i do czego prowadzi pierwsza dawka.
Październik zakończyłem w znakomitym nastroju. Obejrzałem wiele fantastycznych filmów i przeczytałem kilka świetnych książek. Ciężko byłoby mi się odnieść do wszystkich, ponieważ filmy oglądam na co dzień i nie miałbym nawet czasu, aby równie mocno pochylić nad każdym tytułem i opisać go na blogu. Mogę ewentualnie kilka słów napisać, ale często wolę powiedzieć coś więcej na temat jednego filmu, niż odnieść się do wielu, ale bardzo pobieżnie. Jeśli chodzi o zawody, to mam myśl, żeby przedstawiać ich przebieg dopiero w podsumowaniu miesiąca, ale zastrzegam, że może być różnie. Ostatnio w marzeniach sennych często spotykałem się z Bubusiem. Tam również był chory, ale dochodził do zdrowia i wspólnie mogliśmy cieszyć się życiem. Te sny przypomniały mi o moim opowiadaniu. Opowiadaniu, w którym przedstawiam losy Bubusia. Jak żył, to zachodziłem w głowę nad zakończeniem, a teraz już je znam, ale ciężko jest mi wrócić do pisania tej historii. Może kiedyś.
Haken