• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Haken w świecie kina, sportu, literatury i przyrody

Jeśli podoba Ci się moja twórczość, to pod tym linkiem możesz postawić mi przysłowiową kawę: https://buycoffee.to/haken10 Mój kanał na YouTube: https://www.youtube.com/@Haken90

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
28 29 30 01 02 03 04
05 06 07 08 09 10 11
12 13 14 15 16 17 18
19 20 21 22 23 24 25
26 27 28 29 30 31 01

Kategorie postów

  • bubu (14)
  • kinematografia (113)
  • literatura (14)
  • pozostałe (24)
  • sport (102)

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Linki

  • Jeśli podoba Ci się mój kontent
    • Możesz postawić mi kawę
  • Profile
    • Instagram
    • Kanał na YouTube

Archiwum

  • Październik 2025
  • Wrzesień 2025
  • Sierpień 2025
  • Lipiec 2025
  • Czerwiec 2025
  • Maj 2025
  • Kwiecień 2025
  • Marzec 2025
  • Luty 2025
  • Styczeń 2025
  • Grudzień 2024
  • Listopad 2024
  • Październik 2024
  • Wrzesień 2024
  • Sierpień 2024
  • Lipiec 2024
  • Czerwiec 2024
  • Maj 2024
  • Kwiecień 2024
  • Marzec 2024
  • Luty 2024
  • Styczeń 2024
  • Grudzień 2023
  • Listopad 2023
  • Październik 2023
  • Wrzesień 2023
  • Sierpień 2023
  • Lipiec 2023
  • Czerwiec 2023
  • Maj 2023
  • Kwiecień 2023
  • Marzec 2023
  • Luty 2023
  • Styczeń 2023
  • Grudzień 2022
  • Listopad 2022
  • Październik 2022
  • Wrzesień 2022
  • Sierpień 2022

Najnowsze wpisy, strona 63

< 1 2 ... 62 63 64 65 66 ... 71 72 >

Stowarzyszenie Umarłych Poetów

Stowarzyszenie Umarłych Poetów (1989)

 

Ekscentryczny nauczyciel angielskiego (Robin Williams) wprowadza powiew świeżości do liceum kierującego się konserwatywnymi ideami. Peter Weir wraz z trzymającym pióro Tomem Schulmanem tworzą wielkie kino. Dialogi, poezja, fabuła, sceny, dialogi, poezja, no i te przecudowne dialogi! Podczas oglądania nie sposób wyróżnić jeden z trzech aktów, bo każdy był na tożsamym poziomie. Młodość, marzenia, szerokie perspektywy i nutka szaleńczej, młodzieńczej natury. Nie jest to film usłany różami, choć z początku widz może odnieść takie wrażenie, to reżyser z każdą sceną odkrywa przed nami posępną stronę filmu, który w swej naturze jest dramatem kompletnym. Osobiście uważam, że jest to kino najwyższych lotów i swego rodzaju gałgaństwem byłoby nie zapoznanie się z tą historią.

 

Plakat z filmu Stowarzyszenie Umarłych Poetów reż. Peter Weir

 

Doceńmy rudowłose piękności poprzez poezję

 

Dziewczyno

Dziewczyno o rudych włosach
i zielonych oczach jesteś
powabna i urocza
jesteś piękna i płonąca jak blaski słońca.

Dziewczyno ruda niczym wiewióreczka
Twe piękno błyszczy w słońcu
bardziej niż blask złota
na to by Cię ciągle wielbić zawsze jest ochota.

Ile w tobie piękna kunsztu i urody
niczym jantar złocisty wyciągnięty z wody
i jeszcze te śliczne piegi jak u biedroneczki
kunsztowne i drobne brązowe kropeczki.

Biel Twojej twarzy z daleka urzeka
a Twe miedziane długie włosy falują jak rzeka.
O piękny rudzielcu ileż masz urody
ileż czaru jest w Twym złocie nawet po stokrocie.

- Henryk Siwakowski

 

Urodziny Bubusia

 

Wczoraj, 11 grudnia 2022 roku upłynął rok naszej przyjaźni. Pomimo swoich epizodycznych zaniedbań wynikających z nałogu uważam ten rok za udany. Bubuś z początku był znacząco apatyczny i wystraszony, ale już po kilku tygodniach ofiarował nam swoje serce i na stałe zapisał się w szeregach najbliższej rodziny. Żałuję, że przez swoje słabości bezpowrotnie straciłem czas, który mógłbym poświęcić na doskonalenie naszej więzi. W każdym razie wczorajszy dzień był dla mnie wyczerpujący, pewnie z uwagi na niewielką ilość snu, ale uczciliśmy rocznicę kiełbasą, a dzisiaj w postaci deseru czeka na Bubusia pasztet. Dołożę starań, aby ten rok był bardziej barwny i rozwojowy!

 

Sto lat Bubusiu!

 

Haken

 

12 grudnia 2022   Dodaj komentarz
stowarzyszenie umarłych poetów   rudowłosa piękność   wdzięk   pies   bubuś   przyjaciel   film   kino   kobiece piękno   poezja   wiersz   miłość   uroda   urodziny   rocznica  

Bieganie, literatura, filmy i kalistenika

Biegam na co dzień

 

Dokładnie tak, gdy jestem poza alkoholowym amokiem to niemalże codziennie wyruszam na jogging. Przeważnie przebiegam około 10-12 km w 50-70 minut, co w sumie nie jest dla mnie jakimś znaczącym wyzwaniem. Po treningu często oddaję swoje ciało rozciąganiu i kalistenice. Wczoraj rzuciłem się również w wir ćwiczeń sztangą. No, a teraz przejdę do filmu, bo kocham kino i refleksje na temat różnych tytułów z pewnością będę stosunkowo często dodawał.

 

Stań przy mnie (1986)

 

Film nakręcony na podstawie powieści Stephena Kinga pt. The Body. Reżyser Rob Reiner podjął się tego wyzwania i myślę, że w sposób przystępny oddał tę historię. Czterech chłopców wyrusza na poszukiwania zwłok ich równieśnika. Podczas podróży każdy z nich ma okazję głębiej poznać siebie i swoich przyjaciół. Film o przeszłości i młodzieńczej, prawdziwej przyjaźni. Znajdziemy tutaj przygody, chwile wzruszenia i spory ładunek przesłania w moim odczuciu doniosłych wartości. Bardzo młodzi aktorzy pokazali poziom i seans przebiega naprawdę przyjemnie.

 

Mój brat Kain (1992)

 

Brian de Palma oddaje ukłon w stronę Psychozy reż. Alfreda Hitchcocka i decyduje się na film o zaburzeniu dysocjalnym tożsamości. Czuć grozę, niepokój towarzyszył mi podczas większości filmu. W rolach głównych John Lithgow i Lolita Davidovich. Dla osób pochłoniętych tematyką tego niezwykłego zaburzenia pozycja obowiązkowa. Dla fanów Psychozy zresztą też.

 

Co aktualnie czytam?

 

Właśnie dzisiaj odebrałem z biblioteki najbardziej uznaną powieść Jerzego Pilcha pt. Pod Mocnym Aniołem. Film Wojciecha Smarzowskiego obejrzany już dawno, to teraz nadszedł czas na książkę. Miłego weekendu wszystkim.smile

 

Haken

 

 

 

10 grudnia 2022   Dodaj komentarz
literatura   jogging   książki   filmy   refleksje  

Oniryczny obraz Andrewa Dominika

Blondynka (2022)

 

Twórcą tego tytułu jest Andrew Dominik z Nowej Zelandii, staną za kamerą i sięgną po pióro, aby napisać scenariusz. Historia jest adaptacją filmową książki pt. Blondynka będącej autorstwa Joyce Carol Oates. W filmie Norma Jeane (Ana de Armas) czyli prawdziwe imię i nazwisko kryjące się pod rozpoznawalnym niemalże na całym świecie pseudonimem Marilyn Monroe. Od pierwszych minut filmu, czyli dzieciństwa Normy widz może zauważyć z jakim obrazem prawdopodobnie będzie miał do czynienia przez następne 160 minut.

 

Ja to kupiłem. I poznałem świat kobiety niezwykle urodziwej, a zarazem bardzo krzywdzonej przez wszystkich żerujących na jej ponadprzeciętnej atrakcyjności i innych błogosławieństwach które matka natura czy też Bóg zesłały na Marilyn. W końcu zdecydowana większość mężczyzn marzyła o widoku roztańczonych piersi i całej, obfitej w dobrodziejstwa świątyni Marilyn Monroe przed ich twarzami. Obraz jest przeszyty smutkiem i cierpieniem głównej bohaterki, bowiem osoby ją otaczające zachowują się jak gdyby nie miały świadomości, że przed nimi jest żywa, czująca istota. Norma Jeane w Hollywoodzkim morzu deprawacji jest traktowana jak maskotka, obiekt seksualny i maszynka do nabijania pieniędzy. Z czasem Norma przestaje być Normą na dobre, bo będąc sobą cierpienie staje się zbyt bardzo obciążające jej wrażliwą strukturę. Poza tym osoby z nią współpracujące z chęcią uczestniczą w jej całkowitej transformacji. Finalnie Norma opuszcza siebie i zostaje Marilyn Monroe do końca swoich dni.

 

Kobiece piękno od zarania dziejów zachwyca poetów, malarzy czy rzeźbiarzy, ale tutaj nie doświadczymy zachwytu w takim wydaniu. Tutaj doświadczymy perwersyjnej, samczej chuci. Szkoda, bo Marilyn Monroe to w moim odczuciu ikona piękna oraz erotyki i jak najbardziej można ją podziwiać i pisać o niej wiersze czy malować obrazy, ale tutaj zaznamy wyłącznie tych atawistycznych instyktów ze strony mężczyzn w kierunku Normy Jeans.

 

Podobały mi się przejścia z koloru w biel i oniryczna forma zaserwowana przez reżysera. Techcznie bardzo dobry. Aktorski popis Any de Armas w roli Marilyn niesamowity. To, jaki ogrom pracy musiała włożyć w przygotowania do odegrania roli Normy trudno jest mi sobie wyobrazić. Dla jej kreacji warto poświęcić te blisko 2 godziny i 50 minut.

 

Pobiegałem trochę

 

 

Dzisiaj ponad godzina ciągłego biegu i trening siłowy. Póki co nie wybieram się na żadne zawody i spróbuję skoncentrować swoją uwagę jak najbardziej na zdrowieniu, bo dwa ostre upodlenia w ostatnim są znaczącym sygnałem ostrzegawczym. No dobra, skoncetruję się znacząco, ale od filmów i refleksji z nimi związanych nie zamierzam jakoś specjalnie odpoczywać. Książki też będę czytał i Wam podsyłał różne tytuły okraszone kilkoma zdaniami. Jeżeli ktoś jeszcze mnie czyta, to jest mi niezmiernie miło.smile

 

 

Haken

 

 

 

07 grudnia 2022   Dodaj komentarz
Norma Jean   Marilyn Monroe   fan kina   hobbysta   z miłości do filmu   kobiece piękno   blondynka   film   kinematografia   bieganie   jogging   uzależnienie   zdrowienie  

Blue Velvet (1986) i nutka Szekspira

Blue Velvet (1986)

 

Plakat z filmu Blue Velvet reż. David Lynch



Za tą nietuzinkową produkcją stoi wznoszony pod niebiosa przez Europejczyków niejaki David Lynch. Za wyśmienitą muzykę w filmie odpowiada Angelo Badalamenti. Scenariusz napisał również David Lynch. Główny bohater Jeffrey Beaumont (Kyle MacLachlan) znajduje w trawie ludzkie ucho. Postanawia zabrać je ze sobą i dostarczyć do detektywa Johna Williamsa (George Dickerson) na posterunek. Śledczy z aprobatą podchodzi do poczynań poczciwego studenta i zabiera ucho do patomorfologa, który obiecuje wydobyć jak najwięcej informacji o ofierze.


Jeffrey jednak uwielbia tajemnice i po znalezieniu ucha budzi się w nim dusza detektywa, który sam pragnie rozwikłać zagadkę. Do pomocy angażuje dziewczynę z sąsiedztwa, a mianowicie Sandy Williams (Laura Dern), czyli córkę detektywa Johna. Według ustaleń Sandy ślad prowadzi do niejakiej Dorothy Vallens (Isabella Rossellini), która pracuje jako piosenkarka w klubie nocnym. Spokojne, sielankowe, wręcz widziane jako swego rodzaju idylla miasteczko zaczyna w oczach Jeffreya zmieniać się w świat pełen ohydy, perwersji i wszechobecnej przemocy. Jeffrey poznaje Dorothy, która serwuje mu doznania jakich nigdy przedtem nie doświadczył. Jest postacią mroczną i intrygującą. Z kolei Sandy jest czysta, niewinna i pełna wrażliwości. Obie kobiety dostarczają Jeffreyowi wyjątkowych eksperiencji. Poznaje również Franka Bootha (Dennis Hopper), psychopatę i sadystę, który w ohydny i perwersyjny sposób znęca się nad Dorothy. W końcu Jeffrey łapie się na tym, że wcale aż tak bardzo nie różni się od Franka.


Co prezentuje nam David Lynch? Surrealizm, groteskę, walkę dobra ze złem, która raczej nie ma szans na swój ostateczny finał. Czy mi się podobał? Bardzo. To, w jaki sposób Lynch poprowadził tę historię i budował we mnie napięcie zasługuję na osobistego Oscara wprost z moich rąk. Interpretacji tyle, ilu ludzi na świecie, a to się ceni, choć jak powszechnie wiadomo, Lynch jest znany z mozaiki analiz swoich dzieł.




Nutka Szekspira na koniec

 

Nie ta szczęsliwa, która długo żyje ze swym małzonkiem, lecz ta, która młodo umiera zaraz po ślubie

 

William Szekspir

 

Romeo i Julia

 

Milczenie jest najlepszym tłumaczem radości, bo małe jest szczęście, które można wyrazić słowami

 

William Szekspir

 

Wiele hałasu o nic

 

Haken

 

06 grudnia 2022   Dodaj komentarz
William Szekspir   Blue Velvet   miłość do kina   szekspir   david lynch   film   kinematografia   SURREALIZM   opinia  

Toksyczny związek z C₂H₆O i potęga...

Upartość osoby uzależnionej

 

Przed sięgnięciem po pierwszą porcję w swoim umyśle zapewniałem siebie o pełnej kontroli i zrezygnowaniu z picia po upojnej nocy z butelką. Kiedy przyszło mi się obudzić rano, to już po kilku chwilach czułem fizyczny i psychiczny przymus kontynuacji sięgania po trunki. I w ten sposób rozpoczęła się moja nieczysta ekskursja. Ulica, niska temperatura, mnóstwo odzierających z resztek godności sytuacji, jezioro alkoholu, także tego aptecznego (o ironio, a podczas terapii była o nim mowa w wywiadzie który oglądaliśmy), setki napotkanych na swej drodze osób, w tym podobnych do siebie nieszczęśników mających taki sam cel - odurzać się. Mijają dni, a z każdym trudniej jest podjąć decyzję o zaprzestaniu picia.

 

W końcu podjąłem decyzję o zakończeniu ciągu. Dzięki życzliwości nestorki naszej rodziny mogłem doświadczyć zespołu odstawiennego u niej. Z początku przyszedł do mnie niepokój, ogromny smutek wypisany na twarzy, płacz, drgawki całego ciała, ogromne osłabienie, nadwrażliwość na dźwięk i światło, wymioty i biegunka. Tremor był na tyle intensywny, że wstanie z łóżka wymagało niemałego wysiłku, a wypicie kubka z wodą niemożliwe. Po wejściu pod prysznic i próbie oczyszczenia swego ciała z nieczystości i potu okazywało się, że już zanim udało mi się wyjść na posadzkę byłem prawie cały zlany potem. Po pewnym czasie symptomy zaczęły ustępować, ale przyszedł do mnie on, nieproszony gość mający godność delirium tremens.

 

Nicpoń ma to do siebie, że lubi wpraszać się w momencie, kiedy wszystko wydawać by się mogło zmierza ku promieniom słońca. Na ścianach toczyły się walki całkiem przyzwoitych rozmiarów ludzi, ale bez wypełnienia, tylko kontury, w końcu za krótko piłem, aby wejść na wyższy pułap tego niezwykle przykrego i groźnego dla życia stanu, ale przyszło mi poznać pełnoobjawowe majaczenie i nikomu, absolutnie nikomu nie życzę tego stanu. Dokładnie tam jest prawdziwe piekło, zupełnie bez litości chłostające niczym kat skazańca. Zamykając oczy widziałem twarze, różne tworzące się coraz to bardziej i bardziej przede mną scenki, aż w końcu, gdy nie otworzyłem oczu, stawałem się uczestnikiem tego przedstawienia i wybudzałem się wyjąc i krzycząc. W wannie widziałem małe niedźwiedzie polarne, ale tylko w miejscu wykonywały nieśmiałe ruchy. Troszkę było też omamów słuchowych, dźwięki muzyki, ludzkie głosy, szczególnie wtedy, gdy przedostałem się w barwny spektakl przy zamkniętych oczach. Podczas tego delirium nie straciłem głowy i do końca wiedziałem, że to umysł płata mi figle, ale mimo to odczuwałem chwilami duży niepokój, a nawet strach, serce biło niemiarowo w momentach najsilniejszych ataków, które miały swą obecność nocą, nawet przy rozświetlającej pokój żarówce, bo zgasić światła w takich chwilach, to już bym się nie odważył.

 

Pomocna literatura i rozmowy w myślach

 

 

Podczas pierwszych etapów wychodzenia z ciągu pomocne okazały się myśli, a konkretniej myśli, w których rozmawiałem ze swoimi terapeutami i nie tylko. Pomyślałem sobie, że może taki jestem najprawdziwszy, gdy zespół odstawienny rozbiera mnie na łopatki i jestem do nagości bezradny. Może to właśnie jest prawdziwy Adrian. W końcu ludzie na łożu śmierci zmieniają się nie do poznania, a ten stan można porównać właśnie do wyżej wymienionej sytuacji. Kiedy lepiej się poczułem i delirium nie dokuczało, to sięgnąłem po książkę autorstwa May Grethe Lerum, a precyzyjniej po tom piąty serii pt. "Drogi przez morze". Tam poznałem Marię. Przepełnioną niezwykłą dawką empatii, mądrą i piękną kobietę. To, jak Maria pojmowała świat i ludzi jest dla mnie niesamowite. Doświadczona przez los w sposób wielce okrutny nie gościła w niej nienawiść i chęć odwetu. Do wszystkiego i wszystkich podchodziła z niewyobrażalnym wręcz zrozumieniem. Jej misją nadaną przez Boga było nieść dobro oraz pomoc ludziom. Wypełniała ją z niezwykłą pieczołowitością. Czy takie osoby jak Maria faktycznie istnieją? Otóż uważam, że tak. Jest ich bardzo niewiele, ale są, jedną z nich przyszło mi poznać podczas jednego ze swoich wypadów. Była trzeźwa, bardzo młoda i przygarnęła mnie pod swój dach opiekując się nad zupełnie bezsilnym człowiekiem. Można by rzec, że wcieliła się w rolę opiekunki, pielęgniarki, ale ta kobieta była niezwykła. Emanowała od niej wielka dobroć, była nieco specyficzna, ale to, w jaki sposób pojmowała rzeczywistość i z jakim ciepłem się mną opiekowała udowodnia, że osoby takie jak protagonistka Maria z książki pt. Zesłanie naprawdę istnieją. Dzięki niej poznałem także świat baptystów. Zabrała mnie na nabożeństwo i byłem w niemałym zachwycie z jaką serdecznością zostałem tam przyjęty przez lokalnych pastorów i ogólnie społeczność wiernych, ale mimo to, nazwijmy ją Natasha, (nie chcę podawać prawdziwych imion) była jak ze świata aniołów, będących zsyłanych na Ziemie, aby nieść dobro w najczystszej formie. Do dzisiaj odczuwam względem tej osoby ogromną wdzięczność i żałuję, że nie mam do niej obecnie kontaktu.

 

Dziękuję również May Grethe Lerum za to, że mogłem poznać jej twórczość, choć pewnie nigdy się osobiście nie spotkamy. Książkę pochłonąłem jednego dnia. I dziękuję osobom, z którymi mogłem poruszyć pewne kwestie w swoich myślach.

 

Tajemnica mojej matki Jenny L. Witterick

 

 

To niezwykłe dzieło pokazuje nam, iż na świecie istnieją ludzie mający rozwiniętą empatię i tym samym są najodważniejsi z odważnych. Idealna pozycja już dla najmłodszych czytelników, żeby pokazać im z czym wiązał się Holokaust i pomóc im rozwinąć te najbardziej właściwe dla człowieka wartości. Nieśmy pomoc innym, bowiem tyle, ile od siebie damy, tyle też otrzymamy. Powieść jest oparta na prawdziwych wydarzeniach z czasów Holokaustu. Brutalna, wzruszająca i propagująca wydaje mi się najistotniejsze wartości.

 

Haken

 

 

05 grudnia 2022   Dodaj komentarz
zapicie   uzależnienie   nałóg   literatura   dobro   etyka   moralność   książki   terapia  
< 1 2 ... 62 63 64 65 66 ... 71 72 >
Haken901 | Blogi