Oniryczny obraz Andrewa Dominika
Blondynka (2022)
Twórcą tego tytułu jest Andrew Dominik z Nowej Zelandii, staną za kamerą i sięgną po pióro, aby napisać scenariusz. Historia jest adaptacją filmową książki pt. Blondynka będącej autorstwa Joyce Carol Oates. W filmie Norma Jeane (Ana de Armas) czyli prawdziwe imię i nazwisko kryjące się pod rozpoznawalnym niemalże na całym świecie pseudonimem Marilyn Monroe. Od pierwszych minut filmu, czyli dzieciństwa Normy widz może zauważyć z jakim obrazem prawdopodobnie będzie miał do czynienia przez następne 160 minut.
Ja to kupiłem. I poznałem świat kobiety niezwykle urodziwej, a zarazem bardzo krzywdzonej przez wszystkich żerujących na jej ponadprzeciętnej atrakcyjności i innych błogosławieństwach które matka natura czy też Bóg zesłały na Marilyn. W końcu zdecydowana większość mężczyzn marzyła o widoku roztańczonych piersi i całej, obfitej w dobrodziejstwa świątyni Marilyn Monroe przed ich twarzami. Obraz jest przeszyty smutkiem i cierpieniem głównej bohaterki, bowiem osoby ją otaczające zachowują się jak gdyby nie miały świadomości, że przed nimi jest żywa, czująca istota. Norma Jeane w Hollywoodzkim morzu deprawacji jest traktowana jak maskotka, obiekt seksualny i maszynka do nabijania pieniędzy. Z czasem Norma przestaje być Normą na dobre, bo będąc sobą cierpienie staje się zbyt bardzo obciążające jej wrażliwą strukturę. Poza tym osoby z nią współpracujące z chęcią uczestniczą w jej całkowitej transformacji. Finalnie Norma opuszcza siebie i zostaje Marilyn Monroe do końca swoich dni.
Kobiece piękno od zarania dziejów zachwyca poetów, malarzy czy rzeźbiarzy, ale tutaj nie doświadczymy zachwytu w takim wydaniu. Tutaj doświadczymy perwersyjnej, samczej chuci. Szkoda, bo Marilyn Monroe to w moim odczuciu ikona piękna oraz erotyki i jak najbardziej można ją podziwiać i pisać o niej wiersze czy malować obrazy, ale tutaj zaznamy wyłącznie tych atawistycznych instyktów ze strony mężczyzn w kierunku Normy Jeans.
Podobały mi się przejścia z koloru w biel i oniryczna forma zaserwowana przez reżysera. Techcznie bardzo dobry. Aktorski popis Any de Armas w roli Marilyn niesamowity. To, jaki ogrom pracy musiała włożyć w przygotowania do odegrania roli Normy trudno jest mi sobie wyobrazić. Dla jej kreacji warto poświęcić te blisko 2 godziny i 50 minut.
Pobiegałem trochę
Dzisiaj ponad godzina ciągłego biegu i trening siłowy. Póki co nie wybieram się na żadne zawody i spróbuję skoncentrować swoją uwagę jak najbardziej na zdrowieniu, bo dwa ostre upodlenia w ostatnim są znaczącym sygnałem ostrzegawczym. No dobra, skoncetruję się znacząco, ale od filmów i refleksji z nimi związanych nie zamierzam jakoś specjalnie odpoczywać. Książki też będę czytał i Wam podsyłał różne tytuły okraszone kilkoma zdaniami. Jeżeli ktoś jeszcze mnie czyta, to jest mi niezmiernie miło.
Haken