Literatura
Głód - Martin Capparos
Książka autorstwa argentyńskiego dziennikarza i publicysty, który z wielkim zaangażowaniem i zdumieniem przygląda się krajom, w których ludzie umierają z powodu niedożywienia i chorób z nim związanych.
Każdego dnia z głodu umiera 25 000 osób. Dlaczego? To pytanie, na które Capparos szuka odpowiedzi. Podróżuje po świecie chcąc poznać przyczyny tej zatrważającej i niekończącej się epidemii głodu. Nam, ludziom Zachodu, ciężko może być sobie wyobrazić, z jakimi trudnościami muszą się mierzyć ludzie z Tamtego Innego Świata, jest to dla nas abstrakcją, czymś nie do końca rzeczywistym. Niger, Sudan Południowy, Somalia, Kongo, Demokratyczna Republika Konga, Etiopia, Uganda, Madagaskar, Indie, Bangladasz, Bhutan i na rodzimym kraju autora kończąc. Martin podróżuje po Afryce, Azji i Ameryce Południowej w poszukiwaniu zrozumienia tego złożonego problemu. Kraje cywilizowane marnują żywność. Rocznie jest to około 1,3 miliarda ton. Dziennie 3,5 mln. W Polsce rocznie jest to 4,8 miliona ton żywności. Na świecie jest tyle jedzenia, że spokojnie moglibyśmy wykarmić cały świat, a nawet kolejne miliardy ludzi. W czym jest rzecz? O co tutaj chodzi? Nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Miliard ludzi na świecie cierpi głód. Dzieci, o ile uda im się przeżyć, nie są prawidłowo rozwinięte. Przez chroniczny głód ich mózg i ciało nie rozwijają się tak jak u dzieci mających optymalną dietę. Stąd w dużej mierze niski średni iloraz inteligencji w tych krajach. Ich ciała z kolei są wątłe i anemiczne, a organizm podatny na choroby. Capparos pyta kobiety o marzenia. Pyta, czy jeśli mogłyby sobie coś wymarzyć, to co by to było? One zaś odpowiadają następująco: ryż, proso, maniok, krowa. Dopytuje dalej. Ale jakbyś mogła mieć co tylko zechcesz, co by to było? Zmieszane kobiety, mające zupełnie inną piramidę potrzeb i odmienną optykę na codzienność, odpowiadają, że dwie krowy.
Dzieci i dorośli w Bangladeszu pracują w pocie czoła, abyśmy my, Europejczycy, mogli się w coś ubrać. Pracują po kilkanaście godzin za dwa dolary dziennie, a niekiedy mniej. Garść ryżu - to codzienne zmartwienie tych ludzi, którzy w obozach pracy umierają wskutek wycieńczenia, niedożywienia czy braku jakichkolwiek procedur związanych z BHP. Do takiego Bangladeszu przyjeżdża europejski czy amerykański przedsiębiorca, który rozwija swój biznes i napycha sobie kieszenie niedolą drugiego człowieka. Skrajny wyzysk, który jest w pełni legalny. Wróćmy na Czarny Ląd, który owszem, otrzymuje od bogatych krajów pomoc finansową, jednak tamtejsze rządy niechętnie dzielą się z obywatelami tym, co dostali od krajów cywilizowanych. Niestety, znaczący procent populacji krajów rozwijających się nie potrafi czytać i pisać. Nie ma dostępu do edukacji. Służba zdrowia jest słabo rozwinięta. Myślę, że warto w tym miejscu wspomnieć o organizacji Lekarze Bez Granic, którzy swoje życie poświęcają na pomoc takim ludziom. Ich największym wynagrodzeniem za wykonywaną pracę często jest satysfakcja z pomagania innym. Mieszkańcy tych krajów to ludzie skrajnie biedni i niewykształceni. Łatwo ich wykorzystać - i niestety rządy oraz chciwi przedsiębiorcy obłupiają ich na każdej płaszczyźnie. Jeśli jakiemuś prominentnemu politykowi przypadnie do gustu kawałek czyjejś ziemi, to uzurpuje sobie do niej prawo, a ludzi tam mieszkających i żyjących dzięki żyznej glebie po prostu wysiedli. Oczywiście są miejsca, takie jak Niger, gdzie praktycznie cały rok jest wysoka temparatura i ponadto susza. Tam ciężko o płodną ziemię. Należy podkreślić, że rolnicy pracują tam siłą mięśni. Nie mają technologii. Nadal są w tym samym miejscu, w jakim najstarszy kontynent świata znajdował się kilkaset lat temu.
Książka smutna i ciężka do przebrnięcia, choć równie trudno jest pozostać na nią obojętnym i nie dać się wchłonąć w tę pasjonującą lekutrę. Martin jest erudytą, ale nie znajdziemy w jego pozycji odpowiedzi na pytanie "Dlaczego?". Na pewno dużo złego dostrzega w kapitalizmie, który żeruje na tych nieszczęśnikach. Chwilami nie mogłem w pełni pojąć tego, co autor książki chce przekazać, ale bez wątpienia jest to tytuł obowiązkowy, jeśli chcemy trochę bardziej poznać Tamten Inny Świat wraz z całą jego niesprawiedliwością i nierównością względem krajów cywilizowanych. Autor przygląda się również sytuacji w Stanach Zjednoczonych, gdzie 42 procent populacji USA cierpi na otyłość. W cywilizowanych krajach coraz częściej jest tak, że otyłość jest kojarzona z biedą. Kiedyś posiadanie nadmiaru tłuszczu było wręcz pożądane i kojarzone głównie z bogactwem. Teraz bogatszych stać na wysokiej jakości jedzenie, catering, profesjonalny trening, a biedniejsi jedzą tanio i dużo. Od skrajnego głodu do nadmiernej konsumpcji jedzenia. Jednak głównym tematem reportażu jest głód i jego różne oblicza. Przeciwległy biegun pełni rolę atrakcyjnego dodatku.
Bez wątpienia ropa jest brzydka, brudna, okropna, zatruwa Ziemię i wywołuje wojny. Ale fakt, że pochodząca od niej energia zastąpiła grzbiety wołów i mięśnie ludzi, stanowi wielkie osiągnięcie, jedną z największych zdobyczy świata. Znów sprzeczność, paradoksy. Martin Capparos.
Nie trzeba robić niczego złego, żeby czerpać zyski z cudzego nieszczęścia. Martin Capparos.
Walczymy o wolność, sprawiedliwość i równość. Wielu naszych przyjaciół oddało za te ideały życie. Kiedy jednak dochodzimy do władzy, zapominamy o tym, o co walczyliśmy, i próbujemy wzbogacić się kosztem naszego ludu. Salva Kiir Mayardit
Ocena: 8/10
Wiedźmy i Czarownice - Nigel Cawthorne
Czarownice z Salem, któż nie kojarzy tej historii? Cawthorne opowiada o Świętej Inkwizycji, instyucji śledczo-sądowniczej, powołanej przez Kościół Katolicki, mającej za zadanie tropić czarownice, czarowników oraz heretyków. Organizacja funkcjowała od XIII do XIX wieku. Dużo dowiemy się o samych procesach, stosowanych torturach w trakcie przesłuchań i ówczesnych wierzeniach. Piękne ryciny, które chciałoby się wyciąć i przykleić na ścianę. Rozpoczynamy od Salem, ale szybko migrujemy do Europy, gdzie inkwizytorzy nie próżnowali. Najwięcej "czarownic" poniosło śmierć (często płonąc na stosie) w Niemczech, Szkocji i Anglii. Zdecydowanie jest to ciemny i niewygodny rozdział historii dla Kościoła rzymskokatolickiego. Historia zna więcej despotycznych przykładów postępowania przez ten odłam chrześcijaństwa, ale i nie tylko, jednak ten tytuł traktuje wyłącznie o Świętej Inkwizycji. Szaleństwo ogarnęło praktycznie całą Europę. W niektórych regionach zdarzało się, że z trzech tysięcy mieszkańców miasteczka, aż 1/3 została oskarżona o czary i stanęła przed widmem barbarzyńskich tortur i śmierci. Często wśród nich byli ludzie bogaci. Było to bardzo na rękę osobom, które stały za inkwizycją, ponieważ cały majątek skazanego był konfiskowany. Niektórzy uczynili sobie z inkwizycji całkiem intratne zajęcie. Nawet w przypadku uniewinnienia, oskarżony musiał pokryć koszta tortur, którym był poddawany. Tortury były niekiedy tak brutalne i wycieńczające, że oskarżona o czary kobieta umierała jeszcze przed prawomocnym wyrokiem. Stosy płonęły też w Polsce, choć w tej książce akurat nie ma o tym wzmianki. Szaczuje się, że w Polsce spłonęło na stosie co najmniej 3000 czarownic. Z kolei u naszych niemieckojęzycznych sąsiadów - 100 000. Oczywiście większość oskarżonych kobiet czy mężczyzn szybko przyznawała się do obcowania płciowego z Lucyferem, całowania jego zadu, brania udziału w sabatach i używania czarów przeciwko innym. Oskarżone o czary kobiety przyznawały się do wielu nieprawdopodobnych rzeczy. Niekiedy wystarczyło zaprowadzenie oskarżonej do sali tortur, gdzie już sama prezentacja poszczególnych narzędzi potrafiła sprawić, że człowiek przyznawał się do wszystkiego. Jeśli to nie skutkowało wyczerpującymi zeznaniami, kat przechodził do coraz to brutalniejszych metod ich wydobywania.
Ważki temat podany w przystępny sposób. Pozycja chwilami brutalna, często dość szczegółowo opisująca okrucieństwo, jakiemu byli poddawani Bogu ducha winni ludzie. Dzięki niej dowiecie się jak funkcjonowała ta bezlitosna instytucja i jak przebiegały procecy o czary na różnych szerokościach geograficznych. Poznacie absurdalne z dzisiejszej perspektywy wierzenia, przenikniecie do świata wiedźm i zobaczycie jak wyglądał sabat, czyli zlot czarownic, w którym często uczestniczył sam Diabeł. Jak już wspomniałem, piękne ryciny, dzięki którym można jeszcze bardziej poczuć te czasy i zanurzyć się w lokalny folklor. Ogrom imion i nazwisk był dla mnie momentami nazbyt męczący. Pragnę posiąść jak najwięcej wiedzy z każdej stronicy, ale tutaj postaci często mi się rozmywały przez ich natłok. Finalnie rekomenduję tę pozycję dla wszystkich, których frapuje historia i chcą poznać strukturę oraz zasady funkcjonowania inkwizycji. Organizacji, która stała za bestialską śmiercią setek tysięcy "czarownic" i "czarowników". To grono uzupełniali również heretycy, którzy ośmielili się wierzyć w coś innego. Święta Inkwizycja była też świetnym narzędziem do tego, aby pozbyć się niewygodnych osób.
Ocena: 7/10
Jak powstaje morderca. Zagadki psychopatycznych umysłów - John E. Douglas, Mark Olshaker
John Douglas zabiera nas w świat najbardziej brutalnych przestępców. Douglas przez ćwierć wieku pracował w FBI jako agent specjalny i profiler behawioralny. Co takiego się dzieje w umyśle człowieka, który na co dzień jest szanowanym nauczycielem chemii, a któregoś dnia decyduje się brutalnie zgwałcić i zamordować dziesięcioletnią dziewczynkę? Douglas szuka odpowiedzi. Jakie emocje i myśli towarzyszyły mu przed popełnieniem czynu, w trakcie i po. Powyższy przykład mimochodem nasuwa myśl, że mamy do czynienia z sadystą i pedofilem, ale tylko w połowie jest to prawda. Temu człowiekowi chodziło o władzę nad drugą istotą. Dziewczynka była dla niego obiektem, który nie miał większych szans na obronę, była dla niego "bezpieczną" ofiarą. Równie dobrze mogłaby to być dorosła kobieta lub mężczyzna, ale byłoby już ciężej - typując dziesięcioletnią skautkę miał niemalże pewność, że zwieńczy rozpoczęte dzieło. Powyższego mordercę podniecała władza, jaką mógł posiąść nad drugim człowiekiem. W książce dywagujemy także nad odwiecznym pytaniem stawianym przez kryminologów, psychologów, psychiatrów i rzeszę innych ludzi: "wychowanie czy natura?". Co spowodowało, że ktoś stał się mordercą? Może i jedno i drugie. Myślę, że ktoś może mieć w sobie predyspozycje do zostania seryjnym mordercą już w okresie prenatalnym, a pełne bólu dzieciństwo tylko uwydatnia w nim te cechy i doprowadza do realizacji niecnych fantazji. Często te osoby już jako dzieci fantazjują o gwałtach i mordestwach, które często są wyjątkowo sadystyczne, a następnie dochodzi do ich realizacji w realnym świecie. Oczywiście to nie jest tak, że każdy, kto fantazjuje o ostrym/brutalnym seksie zostanie mordercą (o cholera), bo byśmy mieli niemały procent przyszłych lub aktualnych morderców i morderczyń, a to przecież margines - i to w dużej mierze dotyczący mężczyzn. Trudne zagadnienia, na które nie ma oczywistych, jednoznacznych i prostych odpowiedzi. Douglas opisuje zjawisko kryjące się pod nazwą "Triada Macdonalda". Innymi słowy chodzi o trzy zachowania, które przejawia nasz przyszły potencjalny morderca w dzieciństwie. A są to:
1. Znęcanie się nad zwierzętami.
2. Enureza (mimowolne moczenie się).
3. Piromania.
Myślę, że i te kryterium nie daje żadnej gwarancji, że dana osoba zacznie mordować, ale z pewnością są to sygnały, które mogą, a wręcz powinny zaniepokoić najbliższe otoczenie. Mam refleksję, że jeśli osoba, która w wieku dojrzewania przejawia sadystyczne skłonności, zostałaby poddana odpowiedniej terapii, to może udałoby się na tyle zmienić kierunek kształtowania się jej osobowości, że nie byłaby poniekąd skazana na kryminalną przyszłość. Z większością tych przypadków, które omawia Douglas, nie można za bardzo nic zrobić. Ci ludzie nie są zdolni do współodczuwania, ich osobowość nie jest wyposażona w empatię czy współczucie. Ciężko o ich resocjalizację. Raczej nigdy nie będę optował za karą śmierci, ale rozum podpowiada mi, że te osoby powinny być dożywotnio odizolowane od społeczeństwa. Dobrze by było, gdyby w tej izolacji mogły w jakiś sposób przyłożyć się do rozwoju cywilizacji, choćby poprzez rozmowy z takimi osobistościami jak jeden z autorów. Jeśli dzięki temu uda się zapobiec choćby jednemu morderstwu, to będzie ogromny sukces. Jeśli mają jakieś zainteresowania czy umiejętności, to niech się w nich realizują, ale w odosobnieniu. Wielu krytykuje norweski system więziennictwa, że jest zbyt pobłażliwy i choćby taki Breivik powinien zostać wysłany na szafot, ale ja właśnie w tym kierunku bym podążął, znaczy się w stronę resocjalizacji rozumianej po norwesku, uwzględniając, że są jednostki, które należy dożywotnio odseparować. Niektórym marzą się samosądy, ale w taki sposób funkcjonują republiki bananowe. Jeśli ktoś mentalnie się z nimi utożsamia, to kraje "rozwijające się" czekają.
Wracając do książki, to z pewnością warto poznać punkt widzenia człowieka, który setki godzin spędził w niewielkich pomieszczaniach rozmawiając z najgroźniejszymi przestępcami pod słońcem. Autor ze szczegółami analizuje cztery przypadki morderców, choć w trakcie ich omawiania wplata sylwetki innych złoczyńców. Dla niektórych czytelników i czytelniczek może to prowadzić do poczucia chaosu i zagubienia. Ja jednak tego nie doświadczyłem , a liczne dygresje zaostrzały tylko apetyt na kolejny rozdział. Czułem, że cały czas posuwam się z historią do przodu, a dodatkowe wzmianki i refleksje autora są wartością dodaną.
Dzięki tej pozycji poznacie najczęstsze motywacje morderców, ich myśli przed, w trakcie i po dokonaniu zbrodni. Jak wyglądało ich dzieciństwo? Co takiego doprowadziło ich do pierwszego morderstwa? Nie otrzymamy co prawda odpowiedzi na pytanie "jak powstaje morderca?", ale sporo możemy się dowiedzieć o ich wspólnych cechach, które są charakteryczne dla skrajnie zaburzonych jednostek. Zdarzają się wyjątki od reguły, ale w dużej mierze te osoby mają ze sobą dużo wspólnego i kierują nimi podobne determinanty.
Ocena: 8/10
Haken