Maraton Leśny Kwidzyn
Maraton Leśny Kwidzyn
Pierwszy bieg na dystansie maratońskim zaliczony. Długie biegi leśne, górskie i ultra kategoryzuję jako odrębną dyscyplinę. Podbiegi, zbiegi, błoto, nierówności, piach - to wszystko całkowicie zmienia charakter biegu. Nie ma tutaj oszałamiających prędkości i ducha rywalizacji. Jest to jednak świetny trening uzupełniający dla biegaczy celujących w szybkie bieganie po płaskim i jednolitym terenie, który pozwala na wzmocnienie mięśni i mentalności. Ten typ biegów również umacnia naszą tolerancję na ból.
Relacja z dnia startu
Wstałem o godzinie 4:00, a kwadrans po 5 byłem już w drodze na dworzec. Następnie pociągiem do Sztumu z przesiądką w Malborku i 2,7 km marszu do biura zawodów położonego nieopodal jeziora Parleta. Odebrałem pakiet startowy, przebrałem się i oczekiwałem na sygnał. Ruszyliśmy punktualnie o 9. Zacząłem subtelnie, bez żadnego nacisku na rezultat. Na punktach odżywczych kładłem ogromny nacisk na nawodnienie i piłem nawet do 7 kubków, a dla bezpieczeństwa i komfortu miałem ze sobą dwa bidoniki na odcinki między punktami kontrolnymi. Jeśli chodzi o odżywianie, to przez cały bieg zjadłem cztery żele, a kilka chwil przed startem wypiłem izotonika. Pierwsza pętla bez kryzysu. Przy drugim okrążeniu w okolicach 35 km zacząłem odczuwać zwiększoną bolesność nóg, która z każdym kilometrem stawała się coraz bardziej uprzykrzająca, ale ostatecznie wbiegłem na metę z lekkością. Wydolnościowo bez żadnych problemów. Pod względem wydolności dużo bardziej dają w kość biegi uliczne i zwyczajne treningi. Na treningach przy zdecydowanie wyższym tętnie niekiedy odczuwałem osłabienie i oszołomienie, a tutaj tego nie doświadczyłem. Tydzień temu w Gdyni toczyłem zażarty bój - tutaj również była walka, ale zupełnie innego typu. Myślę, że większość dystansu pokonałem będąc w drugiej strefie tętna, możliwe, że nawet na chwilę nie znalazłem się w czwartej, a w Gdyni byłem w niej od startu do mety. Trasa na pewno nie należała do najłatwiejszych, ale daleko jej było do poziomu trudności trasy Pół Dzika, którą pokonałem zimą.
A zatem dłuuugie wybieganie po urozmaiconym terenie wykonane. Mięśnie bolą, z trudem przychodzi mi zejście ze schodów, wstawanie i siadanie, choć dzisiaj, po blisko dwóch dobach, jest już znacznie lepiej. Taki stan jest naturalny po dłuższych biegach po lasach i górach. Myślę, że po ulicznym maratonie te dolegliwości byłyby dużo mniej uciążliwe, (krótszy czas biegu, brak nierówności i dużo mniej agresywne podbiegi oraz zbiegi). Z kolei biegi po płaskim dużo bardziej obciążają serce i tym samym częściej dochodzi do jego zatrzymania. Maraton leśny wydał mi się zdrowy dla układu krążenia i ogólnie bezpieczny. Dbałem o optymalne nawodnienie i z pokorą podszedłem do trasy, dystansu oraz pogody. W takich warunkach łatwo o odwodnienie i przegrzanie organizmu. Moja mama oczekująca na moje przybycie drżała na widok ratowników medycznych, którzy docierali do mety w towarzystwie sportowca na noszach, którego organizm stanowczo zaprotestował. Ja byłem daleki od skrajnego wyczerpania. Z zegarka wyszło 42,74 km. Kilkaset metrów więcej niż podstawa, ale jednak mniej niż 43 km. Jeszcze wczoraj na liście wyników było 60 maratończyków i maratonek, ale lista została zaktualizowana do 67, co oznacza, że wypadłem troszkę lepiej niż pierwotnie.
Czas: 04:33:07.02
Pozycja: 23/67
Link do wyników: https://elektronicznezapisy.pl/event/10156/results.html
Przed
Po
Teraz organizm potrzebuje chwili wytchnienia i czasu na regenerację. Teoretycznie odpoczynek po maratonie powinien trwać co najmniej 3 dni. Długość regeneracji zależy od naszego wytrenowania, wieku, oraz tego, ile z siebie daliśmy podczas biegu. Nie byłem najlepiej przygotowany pod ten dystans i teren, ale pobiegłem ostrożnie, więc myślę, że w mgnieniu oka wrócę na biegowe ścieżki. Niewątpliwie czar tych zawodów polegał na tym, że nie celowałem w żaden konkretny wynik i pokonywałem kilometry bez presji mając za cel ukończenie biegu. Teraz chciałbym wbiec na asfalt, ale póki co pozostaje mi czekać na otwarcie jesiennego sezonu. Latem biegi rozgrywają się głównie w lasach i górach.
Jeszcze może kilka słów o organizacji. Cena wpisowego bardzo przystępna - 80 zł za bieg na królewskim dystansie to niewielka suma w stosunku do innych maratonów. Oznaczenie trasy bardzo czytelne. Nie miałem żadnych trudności z orientacją i biegłem intuicyjnie. O ile dobrze kojarzę to na trasie było jedno rozwidlenie na którym trzeba było zachować czujność, ponieważ biegacze z dystansów 21 km, 42 km i 100 km skręcali w prawo, a uczestnicy z 10 i 30 km biegli/maszerowali (był też start Nordic Walking) prosto. Leśnicy i medycy kursowali po trasie pytając zawodników i zawodniczki o samopoczucie. Każdy uczestnik był zobowiązany do posiadania telefonu na trasie, żeby w razie wycieńczenia, kontuzji czy innej niebezpiecznej sytuacji móc wezwać pomoc. Numery telefonów znajdowały się na numerach startowych. Punkty odżywcze bogate i różnorodne.
A zatem organizatorzy wywiązali się ze swoich powinności. Jedyne do czego mam uwagi to medal, który według mnie jest trochę nazbyt skromny, choć będący w harmonii z anturażem. Poza tą bardzo subiektywną kwestią, organizatorzy zdecydowali się dać nam po drzewku do posadzenia. I teraz pytanie - gdzie ja posadzę modrzew europejski, który według źródeł może osiągnąć nawet 50 m wysokości?!
Haken