Wyrok w Norymberdze
Wyrok w Norymberdze / Judgment at Nuremberg (1961)
Stanley Kramer prezentuje znakomity (choć to i tak mało powiedziane) historyczny dramat sądowy. Na wyrazy uznania zasługują również osoby odpowiedzialne za scenariusz (Abby Mann i Montgomery Clift). Gra aktorska na bardzo wysokim poziomie. Przed trybunałem w Norymberdze stają byli sędziowie nazistowskich Niemiec, którzy mają odpowiedzieć za zbrodnie popełnione podczas II wojny światowej. Nikt nic nie widział, ani nikt nic nie słyszał, albo i nie chciał. Sumienie co niektórym dawało się we znaki, ale zdecydowanie bardziej komfortowo było przymknąć oko i nie widzieć skali okrucieństwa oraz mordów egzekwowanych na niewinnych ludziach. Powodem skazania na pobyt w obozie koncentracyjnym tudzież śmierć mogło być upośledzenie umysłowe, poglądy polityczne czy niewłaściwa według niemieckich radykałów etniczność. Ryzykowali nawet ci, którzy ośmielili się utrzymywać choćby kontakty towarzyskie z osobami pochodzenia żydowskiego. Maximilian Schell jako obrońca daje nietuzinkowy popis swoich aktorskich zdolności, a ramię w ramię podąża za nim oskarżyciel (Richard Widmark), genialny aktorski trójkąt zamyka przedowniczący składu sędziowskiego (Spencer Tracy).
W mojej opinii każda osoba powinna zapoznać się z tym obrazem. Wersja kompletna trwa 2 godziny i 59 minut i taką też rekomenduję.
Plakat z filmy Wyrok w Norymberdze (1961)
Moja ocena: 10/10
Biegłem i.. dobiegłem do ośrodka WOTU!
Nie jest to zbyt przyjemna trasa, sporo świateł, wąskie uliczki i warto być czujnym, żeby przypadkiem nie spotkać się z rowerem, samochodem czy innym pojazdem. Przy ul. Zakopiańskiej w ośrodku WOTU miał miejsce mój punkt kontrolny, skorzystałem z toalety, napoiłem się wodą z kranu i przemyłem twarz. No i coś niecoś się rozciągnąłem. Następnie pobiegłem na Hucisko i tramwajem podjechałem do Zaspy, a stamtąd ponowny bieg. W sumie było fajnie.
Haken