Sport - czyli bieganie, treningi siłowe...
Kilka słów o sporcie w mojej codzienności
Dzisiaj jest piąty dzień z rzędu kiedy to wybrałem się na jogging, w tym czasie zrealizowałem również bodajże trzy treningi siłowe. Najbliższe zawody w których wezmę udział odbędą się prawdopodobnie 17 września tego roku. Mowa tutaj o 61 edycji Biegu Westerplatte. Naturalnym jest, że wydarzeń tego rodzaju jest znacznie mniej w sezonie letnim; z uwagi na upały, które uniemożliwiają poprawę życiówek i sprzyjają udarom słonecznym oraz zasłabnięciom podczas biegu.
Pomimo wysokich temperatur biega mi się całkiem nieźle, choć pamiętam jeden dzień, w którym temperatura przekraczała 30 stopni w cieniu i biegłem o godzinie, kiedy to słońce znajdowało się w zenicie. Było to nielada wyzwanie. W sumie każdy trening teraz jest mocno utrudniony przez ogromną potliwość, która na pewnym etapie biegu jest na tyle duża, że utrudnia widoczność. W każdym razie jakoś bardzo nie narzekam. Anturaż bogaty w zieloną barwę i śpiew ptaków jest niewątpliwie atutem biegania o tej porze roku. Zasadniczym mankamentem w sezonie jest spora liczba ludzi, których niekiedy muszę wymijać zygzakiem. Warto wybierać wczesną porę dnia dla komfortu na trasie.
A co u Bubusia?
Bardzo różnie. Jego forma jest zmienna. Rano często jest ospały i w ogóle nie ma ochoty na spacer, ale po południu czy wieczorem potrafi zawędrować już całkiem daleko. W każdym razie bywają epizody, że spacer kończy się zazwyczaj w pobliżu klatki schodowej. Co ciekawe nadeszły ciepłe dni i zdają się mu one nie przysparzać aż takich problemów jak w zeszłym roku. Apetyt mu dopisuje. Jedynie pierwsze tygodnie były trudne z uwagi na potrzebę zaufania i adaptacji w nowym miejscu. Od momentu w którym poczuł się pewnie, jego chęć na jedzenie utrzymuje się mniej więcej na stałym poziomie - czyli bardzo wysokim. Raczej staramy się karmić Bubusia wyłącznie suchą karmą, tą samą, którą dostawał w stowarzyszeniu z którego do nas trafił. A to wszystko z uwagi na problemy natury gastrycznej i tym samym biegunki, ale chwilami uda mu się wyprosić szczekaniem jakiś kawałek z kuchennego stołu.
Od dłuższego czasu nie ma już problemów z łapką, na której to często odnawiał mu się czyrak, stan zapalny. To cieszy. Widać, że ma osłabione stawy, weterynarz zaleciła ograniczenie spacerów do potrzeb fizjologicznych, ale czasem widać, że potrzebuje pobyć trochę dłużej na świeżym powietrzu. Jego ulubione czynności to konsumpcja, sen i głaskanie. Tak było i już pewnie zostanie. Na pierwszy plan jednak wyłania się jedzenie. Mimo braku wzroku węch ma świetny. Wydaje się, że śpi jak kamień, a wystarczy, że tylko wejdę do kuchni, wyjmę kromkę chleba i już niekiedy z pokoju słyszę szczekanie.
No, to tyle. Wkrótce refleksje na temat kolejnego filmu. Blog będzie już raczej głównie o filmach, być może założę drugi o innej tematyce. Chciałbym za pomocą bloga uczyć się języka włoskiego. Myślę, że w takiej formie mogłoby to być najbardziej efektywne.
Haken
Dodaj komentarz