Wtorek
Wtorkowa eksploatacja organizmu
Niestety nie dałem rady się dzisiaj wyspać, ale wczoraj decyzja zapadła, że to właśnie we wtorek wykonam ten mocny trening. Może rozsądniejszym wyjściem byłoby odłożenie tego na środę z dwóch przyczyn. Raz, że zachowana by była dłuższa przerwa pomiędzy ciężkimi sesjami (sobotni parkrun). A dwa, że miałbym szansę lepiej się wyspać. Pierwsza kwestia to fakt, ale druga jest tylko założeniem i równie dobrze mógłbym być niewyspany jeszcze bardziej.
Miałem wytypowaną pętlę, żeby ułatwić sobie bieganie i nie uciekać się w chaotyczne wybieranie trasy podczas biegu. Było dobrze przez kilka pierwszych kilometrów, ale później moje plany zostały pokrzyżowane przez lochę z warchlakami. Kilkadziesiąt metrów przede mną ujrzałem dzika, który wielokrotnie przebiega przez ścieżkę - jak by nie mógł się zdecydować w którą stronę lasu się udać. Zachowałem przezorność i zawróciłem. Od tamtego momentu nie miałem w głowie ułożonej koncepcji na trasę i dobierałem kierunki przypadkowo, co potrafi frustrować przy próbach utrzymania tempa. Trasę chciałem bardziej płaską i z jak najmniejszą ilością ostrych zakrętów, ale wyszło jak wyszło.
Mój trening wyglądał tak:
- 2 km rozgrzewki po około 05'20
- 15 km po 04'29
- 2.1 km po 05'01 w ramach schłodzenia
Każdy z tych etapów podzieliłem w zegarku na osobne treningi. Wstawię jednak wyłącznie część główną.
Fajnie to wygląda, bo jeszcze we wrześniu ubiegłego roku zrealizowanie takiego treningu było daleko poza moim zasięgiem - gdzie na asfalcie - podczas zawodów - w pocie czoła walczyłem, żeby połamać 45 minut na 10 km, a tutaj śmigam 15 km po niezbyt wygodnej trasie tempem 04,29 - i to nie do "odcinki", choć trening kosztował mnie naprawdę dużo sił. Najlepiej by było organizować takie treningi po szosie lub drogach rowerowych. Teraz czas na rozbiegania, odpoczynek i start w półmaratonie.
Haken