Bieg Urodzinowy Gdyni
Bieg Urodzinowy Gdyni
Niestety nie dałem rady zrealizować swoich postanowień. Z drugiej strony według zegarka złamałem barierę 20 minut na 5 km i poprawiłem swoją życiówkę na 10 km o kilkanaście sekund. Natomiast według oficjalnych (choć oficjalne będą dopiero za kilka dni, ale w moim przypadku raczej nic się nie zmieni) wyników pobiegłem pierwszą piątkę z czasem 20 minut i 32 sekund (co dało mi życiówkę), a finalnie na metę dobiegłem z czasem 42 minut i 57 sekund zajmując tym samym 227 miejsce.
Boli mnie to, że nie wiem do końca jak mam podejść do swoich dzisiejszych wyników. Pobiegłem mocnym positive splitem. Ruszyłem naprawdę żwawo i widziałem na zegarku, że jeżeli powalczę to złamie barierę 20 minut na 5 km - i tak też zrobiłem. Wynik z zegarka: 19:51. Po tym wyczynie odczułem drastyczny spadek mocy. Drugą piątkę pokonałem w 22 minuty i 21 sekund, co ostatecznie dało mi 42 minuty i 12 sekund na dystansie 10 km. Zegarek po przekroczeniu mety wskazywał 10 km i 190 metrów. Odpaliłem go kilka metrów przed linią startu i mogłem sobie po prostu wydłużyć nieco trasę, ale aż 180-190 metrów? Właściwie pobiegłem trochę tak, jakbym biegł na dystansie 5 km, a nie 10 km. Nie rozegrałem tego w odpowiedni sposób. Pobiegłem wzorcowy wręcz negative split, ale na piątkę.
Trapi mnie to, czy mogę uznać jeden z postawionych przez siebie celów za zrealizowany. Według zegarka złamałem 20 minut na 5 km. Natomiast według pomiaru z chipa już nie. Według chipa poprawiłem swoją życiówkę na 5 km o 6 sekund, ale do złamania 20 minut zabrakło aż 33 sekund.
Wyniki
Czas: 00:42:57
Pozycja: 227/1839
Link do tabeli wyników: https://live.sts-timing.pl/gbu2024/#
Wyniki z zegarka
Piąty kilometr 03'46! A później postępujące wyczerpanie.
Jeżeli jednak akceptuję wyniki z cotygodniowych parkrunów, to i akceptuję ten. Na lokalnym parkrunie najmniej wyszło mi 4,96 km, a najwięcej 5,01 km. Ciekawe jest to, że pierwsza pętla na parkrunie zawsze wychodzi mi równe 2,5 km. Później dochodzi do subtelnej aberracji.
Szkoda, że dałem się ponieść i pobiegłem positive splitem. Pewnie gdybym wytrzymał stężenie adrenaliny na pierwszych kilometrach, tobym złamał albo był bardzo blisko złamania 42 minut - a tak duże zakwaszenie mięśni po pierwszej połowie i utrata morali spowodowana wyprzedzającymi mnie zawodnikami dały taki, a nie inny rezultat. Niemniej - zrobiłem dzisiaj bardzo mocną dychę.
W nadchodzącym tygodniu powinienem zrobić dłuższe wybieganie, ale raczej takie w granicach 80-100 minut + jeden dzień wolny, żeby móc bardziej powalczyć na sobotnim parkrunie. Muszę opanować bieganie poniżej 20 minut/5 km, żeby wyłuskać 40 i mniej na dychę.
Jeszcze krótka edycja - błędy, które popełniłem
1. Bieg taktyką positive split.
2. Brak odpowiedniego zaznajomienia się z trasą, nie trzymanie się jednego toru, przeskakiwanie z jednej do drugiej strony jezdni. Stąd pewnie dodatkowe metry.
3. Zaparcie się na złamanie 20 min przy pierwszych 5 km - to powinienem zostawić na bieg na takim dystansie, ewentualnie spróbować złamać ten czas w drugiej połowie.
4. Chęć złamania lub pobiegnięcia w okolicach 40 minut. W pierwszej kolejności powinienem się oswoić z bieganiem poniżej 20 minut na 5 km.
5. Start z żółtej, a nie białej strefy.
6. Myślę, że trochę za mało odpoczynku w ostatnich dwóch tygodniach.
7. Kilka dni podczas których zaniedbałem swój jadłospis na pewnych płaszczyznach. Przykładowo dużo za dużo słodyczy - nie chodzi nawet o kalorie, ale to po prostu kiepska rzecz dla układu trawiennego.
Pewnie jeszcze będę je popełniał - bo nawet najwięksi mistrzowie nie są od nich wolni - ale warto sobie to uświadomić i starać się je maksymalnie minimalizować. Jeżeli jeszcze coś mi przyjdzie do głowy, to dopiszę do listy. Ewentualnie napomknę o tym przy następnym wpisie.
Haken